sobota, 29 czerwca 2013

KTÓRE TEORIE SPISKOWE SĄ PRAWDZIWE?

Ostatnimi czasy popularne stały się teorie spiskowe, które w Internecie wylewają się wszelkimi drzwiami i oknami. Od spisków lokalnych do spisków globalnych. Niektóre są zabawne i śmieszne, wręcz irracjonalne a niektóre wręcz oczywiste. Niektóre wydają się być ciekawostką a niektóre sprawiają, że kłócą się całe społeczeństwa. Jak rzeczowo podchodzić do teorii spiskowych, które z definicji nie podlegają weryfikacji? 
Teorie spiskową może wymyśleć sobie każdy. Na przykład, że ukrywa się przed nami informacje, że księżyc jest pojazdem kosmicznym a Ziemia jest pusta w środku. Są też teorie mocno stąpające po ziemi dotyczące polityki czy gospodarki z którymi trudniej przejść do porządku dziennego. Jak sama nazwa wskazuje, teorie spiskowe są twierdzeniem, że ktoś potajemnie spiskuje na czyjąś niekorzyść, robiąc lub ukrywając coś przed kimś. Chyba każdy słyszał o takich teoriach spiskowych które mówią, że ludzie nigdy tak naprawdę nie wylądowali na Księżycu, a cała wyprawa Apollo byłą jedną wielką mistyfikacją NASA. UFO rozbiło się w Roswell i amerykański rząd trzyma te informacje w ukryciu. Hitler przeżył wojnę i swą starość spędził w Argentynie. Masoneria potajemnie rządzi światem. A zamach na World Trade Center w Nowym Jorku uknuła administracja rządu Georga W. Busha. Teorie te same w sobie stały się częścią popkultury i dotyczą coraz bardziej sfery „intelektualnej” rozrywki niż konkretnego poszukiwania prawdy.
Przez lata takie teorie spiskowe znajdywały się w drugim obiegu, głoszone przez hobbystów, którzy z wypiekami na twarzy w gronie znajomych dzielili się sensacyjnymi wiadomościami, które jakby tylko potwierdziły się oficjalnie, poraziły by światową opinię publiczną. A dla opinii publicznej takie osoby raczej postrzegane są za paranoików i wariatów albo po prostu za ludzi pozbawionych racjonalności, logiki i intelektu. Tymczasem moda na zainteresowanie teoriami spiskowymi przeżywa istnie złoty okres po dwóch stronach Atlantyku. Do tej pory większość psychologów i psychiatrów tłumaczy fenomen wiary w teorie spiskowe słabą strukturą „Ja”, słabym zakorzenieniem jednostki w społeczeństwie, słabą tożsamością indywidualną, która słabo jest powiązana z tożsamością zbiorową oraz skłonnością do przenoszenia własnego wewnętrznego lęku na świat zewnętrzny.
Dr Zenon Waldemar Dudek, znany polski psychiatra i psychoanalityk twierdzi, że podatność na teorie spiskowe związana jest z przeżyciami z dzieciństwa, kiedy dziecko w sytuacji kiedy mu się coś nie udaje wyobraża sobie, że jest jakiś wróg. Dalej możemy się dowiedzieć, że charakterystyczną cechą teorii spiskowych jest to, że są trudne do zweryfikowania. Ich przekaz łączy się w pewną spójną całość i są one trudne do obalenia, ponieważ nie da się ich empirycznie zweryfikować. Działają tym bardziej silnie, kiedy słuchacz jest pozbawiony informacji i dodatkowo jeszcze jest w lęku. Osoby które są w sytuacji zagrożenia i szeroko rozumianej bezradności, mają szczególną podatność do ulegania presji tego typu informacjom.
Kilka miesięcy temu w USA, agencja Public Policy Polling ujawniła badania opinii publicznej, które mówią, że ponad połowa amerykanów wierzy w różne teorie spiskowe. 51% Amerykanów wierzy, że ​​zamach na prezydenta Johna F. Kennedy'ego był wynikiem spisku rządowego. 29% mieszkańców tego kraju wierzy, że rząd ukrywa istnienie kosmitów a 28% uważa, że ​​świat jest rządzony przez tajny rząd. 13% wierzy, że Barack Obama jest Antychrystem a 12,5 mln Amerykanów, stanowiących około 4% populacji twierdzi, że światem potajemnie rządzą Reptylianie, czyli zmiennokształtne humanoidalne gady.
Które teorie spiskowe są prawdziwe? Czy najbardziej irracjonalnie brzmiąca teoria może w przyszłości zostać potwierdzona i okazać się prawdą? Czy do czasu oficjalnego potwierdzenia każdą teorię spisku należy włożyć między bajki? Czy teoria, która brzmi nierealnie musi taką być? Wszystkie teorie, które zdobyły serca i umysły swych zwolenników opierają się na poszlakach, które wydają się bardziej lub mniej przekonujące. Czy podążając za racjonalnością i logiką brak definitywnych dowodów ucina wszystkie spekulacje? Czasem brak ewidentnych dowodów wcale nie jest na korzyść obalenia pewnej tezy. Każdy sąd w mniejszym lub większym stopniu zajmuje się „teoriami spiskowymi”, nierzadko swój werdykt pozostawiając jedynie swej wierze, intuicji i doświadczeniu. Znamy kilka teorii spiskowych, które z czasem okazały się faktem i obecnie w świadomości społecznej jawią się jako oczywistości, pomimo, że w tamtych czasach ludzie je głoszący byli uznawani za paranoików.
Uwierzylibyście, że rząd prowadzi tajne badania nad możliwością sterowania pracą ludzkiego mózgu i kontroli umysłu, tworzeniem fałszywych wspomnień i zamazywaniem pamięci, przeprowadzanych także na dzieciach? Do lat 60-tych była to jedna z klasycznych teorii spiskowych. Później okazało się to prawdą, znaną jako projekt MK-ULTRA oraz podobne BLUEBIRD i ARTICHOKE, prowadzone przez Centralną Agencję Wywiadowczą Stanów Zjednoczonych. Projekt został ujawniony i oprotestowany przez dziennikarzy i komisje śledcze Prezydenta i Kongresu USA. Podobne badania były prowadzone w ZSRR i Wielkiej Brytanii.
Czy uwierzylibyście, że raz w roku potajemnie w bardzo ścisłej konspiracji spotyka się stu najbardziej znaczących i wpływowych ludzi ze świata polityki, biznesu i mediów? Miejsce i cel spotkania, lista nazwisk oraz sam fakt spotkania jest tylko i wyłącznie spekulacją? Były nią przez ponad 30 lat, aż w latach 80-tych, gdy coraz więcej teoretyków spiskowych zaczęło mówić o tych tajnych spotkaniach. Dziś te tajne spotkania nie są aż tak tajne i okazały się prawdą, dziś nikogo tak nie szokującą. Dziś znamy je jako spotkania Grupy Bilderberg, na których też goszczą przedstawiciele z Polski (w tym roku reprezentował nas Jacek Rostowski, wcześniej Janusz Palikot i Aleksander Kwaśniewski).
Na początku lat 90-tych pojawiły się teorie spiskowe, jakoby ludzkości groziło nowe zniewolenie, przed którym nie ma ucieczki. Pieniądze w formie papierowej miałyby przestać istnieć a ludziom pod skórę wszczepiano by małe nadajniki radiowe wielkości ziarnka ryżu, które by zawierały wszystkie informacje o nas, stanowiąc zarazem kartę płatniczą, dokument tożsamości oraz GPS. Ponad 20 lat temu to była historyjka rodem z opowieści Orwella lub innych filmów science fiction. Obecnie chip RFID to właściwie nic wyjątkowego, na zachodzie są stosowane na razie przez indywidualnych konsumentów a swój zakres możliwości mają o wiele większy niż się wydawało. 
Warto przypomnieć najsłynniejszą polską teorie spiskową, którą był mianowicie Katyń. Przez cały okres istnienia Polskiej Republiki Ludowej twierdzenie, że mordu na polskich oficerach  w Katyniu dokonali Rosjanie, było uważane za bezczelne kłamstwo, za które można było mieć poważne problemy. Wszystkie komisje jednoznacznie udowodniły, że za zbrodnią nie stali Rosjanie a prawdopodobnie Niemcy. A propo III Rzeszy, racjonalnie przyjęcie do wiadomości, że w bezduszny sposób morduje się ludzi na skale masową, a z resztek ciał robi się przedmioty różnego typu, to przekraczało racjonalną i logiczną stronę umysłu ludzi zachodu. Informacje o Holocauście i masowej rzezi, bestialskich i makabrycznych badaniach przeprowadzanych na ludziach, na zachodzie przez długi okres były uznawane za plotki i teorie spiskowe. Przecież w głowie się to nie mieściło, żeby było to prawdą! Do ostatniej chwili nie wierzyły w to same ofiary.
Teorie spiskowe są jednak bronią obosieczną. Są też takie, które okazały się nieprawdą a same były specjalnie przygotowywane w sposób spiskowy. Na początku XX wieku, pojawiła się największa dotychczas teoria spiskowa, mówiąca jakoby Żydzi  w sposób konspiracyjny chcą zdobyć władzę nad światem. W drugim obiegu krążyły „Protokoły Mędrców Syjonu” jako dokument opisujący rzekome plany osiągnięcia przez Żydów globalnej dominacji. Z czasem dokument został uznany za fałszywy a cały plan przygotowany był przez rosyjski carat w celach walk politycznych, później wykorzystywany także przez Hitlera. Same protokoły przyczyniły się do uzasadnienia antysemityzmu w Europie na początku XX wieku.
Pan dr Zenon Waldemar Dudek uważa, że uczucie, że jesteśmy sterowani, manipulowani, oszukiwani jest typowym doświadczeniem małego dziecka, człowieka który nie ma związku z własnym ciałem, z własnym umysłem, z własną tożsamością, który nie ma osadzenia w rzeczywistości rodzinnej, który nie ma osadzenia w społeczności społecznej i lokalnej, w tradycji. Psychologowie twierdzą, że za spiskowe myślenie odpowiedzialny jest podstawowy błąd atrybucji, czyli powszechna skłonność do wyjaśniania zachowania obserwowanych osób w kategoriach przyczyn wewnętrznych i stałych przy jednoczesnym niedocenianiu wpływów sytuacyjnych i zewnętrznych. Na przykład, jeśli ktoś potrąci nas na chodniku, to pewnie zrobił to specjalnie i miał coś złego na myśli. Nie uwzględnia się innych czynników powodujących potrącenie (zagapienie, pośpiech itp.).
Jednak rzeczywistość nie jest dwu wymiarowa i wyjaśnić wszystkiego nie da się problemami psychicznymi, chaosem informacyjnym czy po prostu ludzką naiwnością i głupotą. Spisek, sprzysiężenie, zmowa, konspiracja, nielegalna działalność, kombinowanie czy mącenie są naturalnym zjawiskiem w życiu społecznym. Każdy w mniejszy lub większy sposób spiskuje przeciw innym. Ludzie, którzy przypuszczają lub zauważają takie możliwości   a jednocześnie nie mogą tego udowodnić są teoretykami spiskowymi. Każda żona, kiedy podejrzewa męża o zdradę jest teoretykiem spiskowym. Jak życie pokazuje w każdej teorii jest ziarenko prawdy, problem jest we właściwym oddzieleniu ziarna od plew.
Dzisiaj teorie spiskowe są kwestią wiary. Są jej wyznawcy i jej przeciwnicy, jedni i drudzy bardzo emocjonalnie trzymają się swojej strony, nie biorąc pod uwagę faktów, które jak już, to wybierają wybiórczo do potwierdzenia swojej racji. Kto ma racje? Mówią, że racja jest po środku. To nie prawda. Prawda jest zawsze tam gdzie jest, obojętnie kto jakie zajmie stanowisko. Wydaje się, że problem teoretyków spiskowych polega na tym, że tłumaczą oni dany problem w sposób całościowy i dosadny, od razu podając przyczynę, skutek, ujawniając winnych i mechanizmy danego spisku. Tworzą ogólną teorię, która w szczegółach traci swą atrakcyjność. Swoje teorie uznają odrazu za fakty. A udowodnić tego nie mogą, ponieważ nie mają dostępu do odpowiedniej wiedzy i dowodów. Przedstawiając dowody, przestaje to być teorią spiskową.  Natomiast druga strona patrzy tylko na szczegóły i "oficjalne" dane, w szelaki sposób odmawiając holistycznego spojrzenia i próby „połączenia kropek”. Uznając, że ludzie z natury nie spiskują i zawsze wszystko jest jawne.
Teorie spiskowe przypominają towarzyską zabawę w „Mafię”, w której uczestnicy muszą znaleźć

między sobą przestępcę na podstawie wspólnych ustaleń. Wydarzyło się coś złego, ale nie wiadomo kto jest za to odpowiedzialny. Nie wiadomo kto mówi prawdę a kto kłamie, które dowody są prawdziwe a które fałszywe, kto jest z nami a kto przeciw nam. Jak źle zaufamy to przegramy. Dzisiaj wszyscy w Polsce jesteśmy świadkami i zarazem uczestnikami właśnie takiej zabawy odnośnie katastrofy smoleńskiej. Czy winnym była pogoda czy rząd? Tak jak uczestnicy gry jesteśmy skazani na wiarę i swoją intuicję, ponieważ poznanie prawdy jest niemożliwe z różnych, czasem niezrozumiałych przyczyn. Zanim staniemy po czyjejś stronie proponuję wszystkim tą grę, która niejednego uświadomi jak to jest z tymi teoriami spiskowymi. Pozwoli znaleźć dystans i zastanowić się po której stronie paranoi stoimy. 
                                                                                                                  Adam Krakowiak

poniedziałek, 17 czerwca 2013

CZY NIEDZIELE POWINNY BYĆ WOLNE ?

Niedziela - dzień tygodnia, który występuje między sobotą a poniedziałkiem. W naszej kulturze przyjęło się, że niedziele są wolne od pracy. Zwyczaj wolnych niedziel został rozpowszechniony wraz religią chrześcijańską na przełomie I i II wieku naszej ery, głównie na terenie europy. Wolna niedziela jest świętem upamiętniającym zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jeśli ktoś się mnie zapyta czy niedziele powinny być wolne to powiem, tak, ale…  nie każdy może sobie na to pozwolić. Od każdej reguły są przecież wyjątki i od tej też. Oczywistymi wyjątkami jest praca zawodowa oraz powiązana z nią sytuacja ekonomiczna. Sytuacja ekonomiczna to nic innego jak, szereg czynników ciągłości finansowej, wynikających nieprzerwanie jeden po drugim, bez względu na dzień tygodnia. Zaś praca zawodowa to ciągłość naturalna, wyrażająca się w zawodach takich jak: piekarz, hutnik, kierowca ale i też lekarz, pilot czy rolnik. Takich profesji jest wiele więcej i wszystkie muszą być wykonywane non-stop. Są z nimi związane usługi komunalne zapewniające nam prąd, wodę i gaz a tak że, zdrowie i żywność, oraz umożliwiające nam wypoczynek i rekreację. Krótko mówiąc, żeby jeden odpoczywał drugi musi pracować. I tyle o teorii.
To jest mapa Europy ukazująca na czerwono kraje objęte całkowitym lub częściowym zakazem pracy w niedzielę. Można z niej wyczytać, że kraje Europy zachodniej, z małymi wyjątkami, są objęte tym zakazem. Zatem, w tych krajach działają tylko instytucje handlowo usługowe, pozwalające zachować ciągłość ekonomiczną oraz komunalną. Inaczej ma się sytuacja w krajach oznaczonych kolorem zielonym. Niedziela w tych krajach traktowana jest jako dzień w którym można pracować. Pozwala to na pracę wielkim korporacjom a także małym przedsiębiorcom. Na pierwszy rzut oka kolory dzielą Europę na kraje zamożne i rozwijające się.
Całkiem niedawno, obywatele naszego kraju poruszyli temat wolnych niedziel. W tychże planach jest zakaz dotyczący głównie handlu i to tylko w placówkach wielko powierzchniowych. Mam tu na myśli hipermarkety i galerie handlowe. Dodam, że są to z reguły instytucje odprowadzające część podatków za granicą. Posłowie tłumaczą wprowadzenie zakazu pracy takich instytucji polepszeniem sytuacji małych polskich przedsiębiorstw. Czy się mylą?  Skoro społeczeństwo jest wyraźnie podzielone, coś musi w tym być.  Jedni chcą wprowadzenia obostrzenia w kodeksie pracy, drudzy żeby zostawiś ten stnan tak jak jest.
Sonda Wp.pl
Ekonomiści twierdzą, że zamknięcie w niedziele hipermarketów i galerii handlowych spowoduje nagły wzrost zwolnień i przyczyni się do wzrostu bezrobocia. Gdyż każdy pracodawca objęty „nową ustawą” już szacuje straty, ponieważ w niedzielę prawie połowa Polaków robi zakupy w hipermarkecie lub odwiedza pobliską galerię handlową. I każdy z nas przecież coś kupuje. Niedziela jest w ścisłej czołówce najlepiej dochodowych dni w tygodniu. Tak więc straty na pewno będą odczówalne dla kieszeni przedsiębiorcy. Dodatkowo trzeba się liczyć ze zwolnieniami w strefie pracowniczej. Owszem, ale na jaką skalę? Czy faktyczne będzie to masowa redukcja etatów? Czy gospodarka się zatrzyma? Otóż ustawodawcy musieli to przewidzieć. Przecież w hipermarketach są prace zmianowe i nie ma zmiany niedzielnej. Są tylko zmiany dzienne, popołudniow i nocne.  Czyli po prostu będzie o jeden dzień mniej pracy. Przecież można zrobić zakupy w inny dzień tygodnia. A jak zajdzie nagła potrzeba zrobienia drobnych zakupów w niedzielę to skoczymy jak żabka do osiedlowego sklepiku. Tak więc skąd to nagłe podzielenie społeczeństwa? Moim zdaniem w skład przeciwników „wolnych niedziel” wchodzi lobby pracodawców oraz pracownicy u nich zatrudnieni. Przecież i jedno i drugie ma w tym czysty zysk. Pracodawcy – z ekonomicznych względów, zaś pracownicy – z nieświadomości bodź lęku przed utratą stanowiska pracy. Druga połowa społeczeństwa jest jednak za wolną niedzielą. Ze statystyk wynika że ta połowa nie pracuje w niedzielę. Moim zdaniem każdemu należy się dzień wolnego, nie koniecznie w niedzielę. Ci co pracują w niedzielę mają wolny dzień w tygodniu. Nawet lepiej bo mogą załatwić sprawę urzędową nie biorąc urlopu. Moim skromnym zdaniem zamknięcie wielko powierzchniowych placówk handlowych w niedzielę nie będzie takie tragiczne w skutkach jak prognozują ekonomiści. Jeszcze 20 lat temu wolna niedziela była normą. Trzeba tylko dokonać wyboru pomiędzy sytuacją gospodarczą a dobrem społecznym.
Autor: Gracjan Zielińśki

wtorek, 11 czerwca 2013

POTĘGA WIEDZY A SŁABOŚĆ EDUKACJI ?

Czyli po co chodzimy do szkoły…
„Ucz się ucz, nauka to potęgi klucz”. Rodzice posyłają swoje pociechy do szkoły i każą im się uczyć. Obiecują im, że trud spędzony w szkolnych ławkach, będzie w przyszłości wynagrodzony. Im większy stopień edukacji osiągnie człowiek, tym będzie miał większą szansę na lepszą pracę, nie mówiąc już o walorach intelektualnych. Obecnie widzimy kryzys edukacji, która nie daje ani mądrości ani lepszej pracy. Po co więc nam edukacja?
Wydaje się, że dyskusja nad koniecznością powszechnej edukacji młodzieży, jest tak samo sensowna, jak dyskusja nad tym czy woda jest aby na pewno mokra. W naszej powszechnej świadomości, aż trudno sobie wyobrazić, aby nasze dzieci nie musiały chodzić do szkoły, albo nie miałyby takiej możliwości. Obawa przed ogólnym społecznym zdebileniem, brakiem wychowania i pozbawieniem powszechnych zasad, od razu uzasadnia posyłanie pociech do szkoły. Jednak czy szkoła spełnia funkcje edukacyjne i wychowawcze? A przynajmniej w jakim stopniu?
Wiedza i mądrość z niej wynikająca, zawsze była w najwyższej cenie, będąc najwartościowszym a raczej bezcennym kapitałem danego człowieka. O tej życiowej prawdzie wiedziano od dawna a dokładnie od samego początku, jak tylko człowiek pierwotny zyskał rozum i uświadomił sobie ten fakt. Wiedza jak rozpalić ogień lub skutecznie upolować zwierzę, była czynnikiem decydującą o przetrwaniu fizycznym ale też ustanawiała pozycję w hierarchii danej społeczności. Ci co posiadali daną wiedzę, mieli przewagę nad pozostałymi. Wiedza jest jak pieniądze, a jak wiadomo, każdy chce mieć ich więcej i niekoniecznie chce się z nimi dzielić. Tylko, że w przypadku wiedzy, mało kto uświadamia sobie jej realną potęgę.  
Wiedza, czyli informacje o prawach, zasadach i regułach dotyczących rzeczywistości nas otaczającej, zawsze stanowiła kapitał, którym zawsze dysponowała tylko wąska elitarna grupa uprzywilejowanych. Wynikało i wynika to nadal z dwóch oczywistych powodów. Po pierwsze wynika to z faktu, że ludzie są nierówni pod względem potencjału intelektualnego. Wszelkie badania w różnym czasie i przestrzeni pokazują, że ludzie dzielą się na trzy grupy. Pierwszą grupę tworzą ludzie mądrzy i bardzo mądrzy, którzy dysponują ponadprzeciętną inteligencją. Stanowią oni ok. 10% ogółu społeczeństwa. Drugie 10% wypełniają ludzie z najmniejszym ilorazem inteligencji, którzy są poniżej średniej. Pozostała część, około 80%, to „normalni” ludzie z przeciętnym ilorazem inteligencji, stanowiący normę w społeczeństwie. Z tego faktu wynika morał taki, że „nie rzuca się pereł przed wieprze”. Te przysłowie tłumaczy, dlaczego prawdziwa i istotna wiedza zawsze będzie tylko elitarna a nie egalitarna. Po prostu większość ludzi przez swą niedojrzałość intelektualną nie jest w stanie pojąć pewnych rzeczy. Drugim czynnikiem sprawiającym, że wiedza jest w rękach nielicznych, jest zwykła ludzka zachłanność i rządza władzy. Ludzie, którzy nie dysponują daną wiedzą, byli i są uzależnieni od tych, którzy ją mają. Wiedza stanowi kapitał najwyższej rangi, ważniejszej niż złoto czy jakiekolwiek inne bogactwo. Prawdziwa i pełna wiedza daje pełną i prawdziwą władzę. Mówi jak zdobyć władzę oraz jak ją utrzymać. Te dwa elementy sprawiają, że wiedza nigdy nie była i nie będzie powszechna. Dlaczego wiec dzisiaj jest przekonanie, że wiedzę może posiąść każdy, jak tylko będzie w stanie zdać odpowiednie szczeble edukacji? Kiedyś uczono tylko wybrańców, którzy w przyszłości stawali się klasą uprzywilejowaną, władcami i kapłanami. Dziś uczy się całe masy! Praktycznie wszystkich. Jednak hierarchia społeczna ani drgnie, zawsze wygląda tak samo. Gdzie jest więc ukryty haczyk?  
Kiedyś do szkoły się nie chodziło. I to nie przeszkadzało w poprawnym funkcjonowaniu danego państwa pomimo, że 95% ludzkości było analfabetami wierzącymi w płaską ziemię. Edukacja nigdy nie miała na celu rozwijania świadomości ludzi, krzewienia w nich rozumu i nauki samo-myślenia. Wiedza przekazywana ludziom i dla ludzi zawsze miała wymiar stricte praktyczny. Przekazywana była tylko fragmentarycznie i tylko tym co trzeba - nie za mało, nie za wiele, tylko w sam raz do praktycznego zastosowania. Wiedzę można zdobyć na dwa sposoby. Poprzez własne doświadczenia lub cudze informacje o doświadczeniach. Rola tego pierwszego jest maksymalnie ograniczona a dzięki drugiemu sposobowi, wiemy tylko tyle ile sami przeczytamy, bądź wyniesiemy ze szkoły. To jednak podlega ścisłej oficjalnej i nieoficjalnej weryfikacji na różnych poziomach. Jako iż wiedza jest jak dziko rosnące rośliny, a co za tym idzie jest wszędzie i każdy może ją zdobyć, prowadzi do prawnych jej ograniczeń, licencji i kontroli. Nie trzeba być profesorem aby zauważyć i zrozumieć pewne zjawiska. Jednak trzeba mieć odpowiedni tytuł (czyli pozwolenie) aby móc to wykorzystać na własną i cudzą korzyść. Naukowa elita ustala dostęp do wiedzy, ustala co jest naukowe, a co podlega cenzurze i wyrzuceniu na margines uwagi.
W przeszłości, każdy rzemieślnik swego fachu, nie chciał zdradzać swoich umiejętności, ponieważ stracił by źródło utrzymania, bądź jego pozycja w społeczeństwie by spadła. Wiedza dotycząca sztuki danego  zawodu (rzemieślnik, lekarz, władca, ksiądz) była przekazywana z mistrza na ucznia. Tylko dobry cieśla wiedział jak być dobrym cieślą a lekarz jak być lekarzem. Każdy pilnował swoich sekretów. Wraz z rozwojem społeczeństwa ilość zawodów i ich przedstawicieli zwiększyła się na tyle, aby wiedza nie była przekazywana przez daną konkretnie osobę dla drugiej danej osoby, ale wymuszała bezosobowy system, który by przekazywał tą wiedzę anonimowo, bez ograniczeń czasu i przestrzeni. Jednak ten poziom jakości był już niższy. Ponieważ najlepszymi mogą być tylko pojedyncze osoby, które same do tego dążą i dbają o to aby tak to pozostało.
Masowy rozwój społeczeństwa sprawił, że niezbędne stały się nowe technologie i wynalazki aby móc zaspokoić ogromne potrzeby społeczeństwa – te materialne i niematerialne. Im większe stawało się społeczeństwo tym większe potrzeby, które stawały się coraz bardziej wyrafinowane. Wynalazki wymyślały jednostki nieliczne, wybitne. Pozostałe 90% ludzi jedynie musiało umieć się nimi posługiwać, aby społeczeństwo płynnie mogło funkcjonować. Po rewolucji przemysłowej, niezbędnie konieczną stała się umiejętność pisania i czytania. To sprawiło, że rzeczywistość wymusiła powstanie powszechnej i darmowej edukacji dla całego społeczeństwa. Ludzie musieli opanować umiejętności, które wymagały pewnego wysiłku intelektualnego, wymagającego wiedzy i myślenia w późniejszej pracy. Ale nie tylko. Kiedyś wychowaniem, czyli przekazywaniem odpowiednich norm, wartości i tradycji zajmowała się rodzina. W czasach kiedy społeczeństwo stawało się przemysłowe, tą rolę przejęło Państwo. Musiało ono ukształtować masy ludzkie, aby wytworzyć pewną wspólnotę i tożsamość, łączącą ludzi oddalonych setki kilometrów od siebie. Powszechna edukacja kształtowała na tyle młodego człowieka, aby kiedy  zyska on odpowiednią zdolność fizyczną, psychiczną i intelektualną, stał się odpowiednio skrojonym obywatelem i pracownikiem. Jest to proces socjalizacji, wychowania i kształcenia. Cały czas mówimy tutaj o edukacji, która kształcąc w dany sposób człowieka, spełnia potrzeby Państwa. Osobiste szczęście bądź satysfakcja jest subiektywnym czynnikiem ubocznym, drugorzędnym.
Do powszechnych szkół chodziły dzieci ludzi biednych i niewykształconych, nieposiadających żadnej pozycji społecznej. Dzieci arystokracji, chodziły do elitarnych szkół (i nadal chodzą) i wiedza im tam przekazywana różni się swym poziomem i jakością od wiedzy powszechnej. Edukacja w szkołach publicznych jest na bardzo niskim poziomie w porównaniu do szkół elitarnych z dwóch, tych samych powodów, które wymieniłem wcześniej. Po pierwsze wiedza musi być adekwatna do poziomu zdolności i przyswojenia. Po drugie, dzieciom robotników nie potrzebna była wiedza wychodząca poza ich zakres zawodowy. Co ciekawe w Polsce warstwa inteligencka, która wywodziła się ze szlachty i arystokracji, która była kształcona w elitarny sposób, została ostatecznie wymordowana podczas II Wojny Światowej. Obecne nasze elity inteligenckie i naukowe, w całości wywodzą się z rodzin chłopskich i robotniczych. Inteligentami i naukowcami stali się dzięki masowej i powszechnej edukacji, która była także państwową (wtedy komunistyczną). Może to tłumaczy dlaczego polskie uczelnie są obecnie na ostatnich miejscach w światowym rankingu, podczas gdy Uniwersytet Jagielloński za czasów średniowiecza, zaliczany był do najlepszych na świecie!
Wszelkie placówki edukacyjne (szkoła podstawowa, średnia, studnia wyższe) nigdy nie miały i nie mają na celu uczenia ludzi myślenia i przekazywania im prawdy o świecie. Przekazują im jedynie informacje, którymi będą później operować jej absolwenci. Edukacja jest systemem wtłaczania wiedzy i niezbędnych informacji do poruszania się w życiu codziennym. Edukacja nie uczy jak odnaleźć w sobie twórcę czy wynalazcę. Uczy jedynie jak danymi tworzywami i wynalazkami się posługiwać (odnosi się to do każdej dziedziny naukowej na każdym szczeblu).
Dlatego chyba każdy z nas nie raz zauważył, że dyplom nie idzie w parze z inteligencją i wiedzą. Dany człowiek zdobywając stopień profesora zwyczajnego, wcale nie musi być wybitnie mądrym człowiekiem. Po prostu charakteryzuje się wybitną zdolnością do wchłaniania czyichś mądrości i umiejętnym operowaniu tymi zastałymi informacjami. Wybitnie powtarza to co kiedyś ktoś wybitny zrobił bądź powiedział. Każdy otwarty system edukacji dla ludzi z reszty 90% społeczeństwa skazany jest na porażkę. Im większa tolerancja naboru tym drastyczniej obniża się jakość i ranga danej edukacji. Nic dziwnego, że w dzisiejszych czasach tytuł magistra jest niewiele wart? A coraz bardziej zaczyna dotyczyć to prestiżu doktoratu.
Jak więc możemy dziś rozwiązać kryzys w edukacji powszechnej? Obecne uczelnie stają się zwykłymi komercyjnymi fabrykami do produkcji bezrobotnych. Matura nic nie znaczy. Pomimo, że wskaźnik osób z wyższy wykształceniem w Polsce jest jak nigdy dotąd, to na każdym kroku widzimy brak pokrycia dla danego dyplomu. Ten problem nie tylko dotyczy Polski. Problem wynika z przestarzałych fundamentów systemu edukacji w naszym kręgu cywilizacji zachodniej. Dzisiejszy model edukacji nie zmienił się nic od momentu swojego powstania, czyli od ponad 200 lat. Dzisiejsze społeczeństwo jest o wiele bardziej rozwinięte i skomplikowane. Dla zwykłych ludzi, wyedukowanych dzięki powszechnej edukacji, powoli trudne staje się funkcjonowanie w dzisiejszym świecie. Wyrafinowana rzeczywistość wymaga od nas kreatywnego podejścia, samo myślenia oraz kolektywnej współpracy indywidualności. Czyżby to było przyczyną tego, że coraz częściej występuje zjawisko ADHD? Dzieci z nowych pokoleń nie są wstanie zauważyć atrakcyjności i przydatności wiedzy podawanej w starodawny sposób. To tak jak dziś większość ludzi przeżywa katusze czytając niepojętym językiem dzieła Mickiewicza czy Sienkiewicza. Tak jak dziś już coraz trudniej ogląda się stare filmy z lat 50-tych. O wiele przyjemniej obejrzeć remake z ostatnich kilku lat.
Nasuwa się więc oczywista oczywistość zmiany systemu. Nasuwa się pytanie dlaczego nie pojawia się rozwiązanie w postaci aktualizacji sytemu edukacji do bieżących zapotrzebować społecznych? Moim zdaniem, problem braku dobrych rozwiązań nie wynika z braku dobrych pomysłów. Wynika raczej z dwóch uniwersalnych czynników o których wspominałem wcześniej w tekście. Czasami dolewając kroplę można przelać dzbanek. Cui bono? Po co? Na czyją korzyść? komu to miałoby przynieść pożytek? Kto by z tego korzystał lub stracił? Ale to już temat na kolejny długi artykuł.
Autor: Adam Krakowiak

wtorek, 4 czerwca 2013

CZY WOLNOŚĆ WYBORU DAŁA NAM WYBÓR WOLNOŚCI?


4 czerwca jest dniem wielkich rocznic. W 1989 roku chińskie wojsko krwawo stłumiło pokojową demonstrację na rzecz demokracji na placu Tian'anmen w Pekinie. W Polsce odbyły się pierwsze, częściowo wolne wybory do Sejmu i Senatu. Polacy uzyskali wolność wyboru swej przyszłości. Jednak trzy lata później 4 czerwca 1992 roku, wydarzyło się coś, co zdaniem niektórych zaprzepaściło tę wielką, historyczną szansę.
Obecnie 4-go czerwca świętujemy ustanowiony przez Sejm dzień Wolności i Praw Obywatelskich, aby uczcić to co zdarzyło się 24 lata temu w 1989 roku. 4-go czerwca odbyły się pierwsze, częściowo wolne wybory do Sejmu oraz całkowicie wolne do Senatu, dzięki czemu opozycja uzyskała realny wpływ na sprawowanie władzy.


Podczas tegorocznego święta Prezydent zapraszał do wspólnego świętowania oraz wznosił toast za wolność. Media podkreślały rangę tamtych wydarzeń, skutkiem których upadł komunizmu i Polska odzyskała niepodległości. Wszyscy podkreślili, że podczas tamtych wyborów Polacy dokonali wyboru wolności. Tylko nieliczni przypominają, że paradoksalnie dokładnie trzy lata później, 4 czerwca 1992 roku, obalono pierwszy demokratycznie wybrany rząd III Rzeczpospolitej!

Pod koniec lat 80-tych, gdy już wszyscy wiedzieli, że Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich chyli się ku upadkowi, kiedy poszczególne jego republiki uzyskiwały autonomię, pojawiła się wizja wolności, niepodległości i suwerenności. Reformy polityczne, społeczne i gospodarcze miały sprawić, aby jak najdalej uciec od socjalizmu. Czy było między czym wybierać? Czy wybraliśmy najlepszą opcje? Czy można było wybrać inną drogę?
„There is no alternative” (nie ma alternatywy), z takim poglądem utożsamiła się cała nasza tamtejsza klasa polityczna. Ta stanowiąca demokratyczną opozycję, jak i również przedstawicieli władzy komunistycznej. „There is no alternative” w skrócie TINA, jest znanym sloganem wygłoszonym przez Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii, która twierdziła, że nie ma alternatywy dla globalizacji kapitalizmu. Nowonarodzona III Rzeczpospolita Polska jak i pozostałe odrodzone państwa bloku wschodniego, musiały obrać drogę kierującą nas na zachód, ze wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi konsekwencjami.
Transformacja ustrojowa w Polsce mimo bardzo drastycznych metod, bardzo skutecznie przybliżała nas do standardów europejskich. Po wyborach w 1991 roku, w Polsce zapanowała w pełni wolność i demokracja. Wszyscy chcieli być wolni i demokratyczni. Wszyscy do tego nawoływali i żądali jeszcze więcej wolności i demokracji. Nawet osoby, które całe życie  robiły karierę w komunistycznych strukturach władzy, stały się głównymi piewcami liberalnej zachodniej demokracji. Ten cud, te nawrócenie na wartości zachodniej Europy, dotknęło prawie wszystkich aparatczyków ze wszystkich komunistycznych krajów – oczywiście oprócz tych, których powieszono na drzewach w krajach bałkańskich.
Metodą grubej kreski, dzięki uzgodnieniom Okrągłego Stołu, Polska zakończyła historyczny okres komunizmu, otwierając się na nowy rozdział, bez piętnowania byłych działaczy PZPR. Wybierając wolność stała się suwerenna, zyskując niezależność w sprawach wewnętrznych i zewnętrznych. Aby zagwarantować w pełni wewnętrzną suwerenność w nowym ustroju, niektórzy politycy postulowali, że należy ujawnić, którzy reprezentanci demokratycznej Polski, byli tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa za czasów PRL. Intencją było poznanie prawdziwej przeszłości reprezentantów władzy, oraz profilaktycznie zabezpieczenie się przed agenturą rosyjską. „Uważam, że dawni współpracownicy komunistycznej policji politycznej mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa wolnej Polski” - mówił w sejmie premier Olszewski.
W maju 1992 roku poseł Janusz Korwin-Mikke zgłosił uchwałę, aby Minister spraw wewnętrznych ujawnił pełne  informacje na temat osób pełniących niektóre funkcje publiczne, będących współpracownikami Służby Bezpieczeństwa w latach 1945-1990. Uchwała miała na celu ujawnienie tożsamości osób współpracujących ze Służbą Bezpieczeństwa za co nie były przewidziane żadne kary.
4-go czerwca 1992 roku, Antoni Macierewicz jako Minister spraw wewnętrznych przedstawił listę osób zarejestrowanych jako tajni współpracownicy Urzędu Bezpieczeństwa i Służb Bezpieczeństwa. Na liście było nazwisko Prezydenta Lecha Wałęsy, Marszałka Sejmu, parlamentarzystów niemal ze wszystkich ugrupowań sejmowych, szefa doradców premiera, dwóch konstytucyjnych ministrów oraz 6 wiceministrów.
kilkanaście godzin później w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku, Lecha Wałęsa wraz z m.in. Donaldem Tuskiem, Tadeuszem Mazowieckim, Waldemarem Pawlakiem, Stefanem Niesiołowskim, Bronisławem Geremkiem i innymi ustalili między sobą natychmiastowe odwołanie rządu Jana Olszewskiego. Na drugi dzień nowym premierem został Waldemar Pawlak, który został powołany na wniosek Lecha Wałęsy. 
Aby móc poczuć klimat tamtych wydarzeń i zobaczyć jaką rolę dzisiejsi politycy odgrywali 21 lat temu, zapraszam do obejrzenia filmu „Nocna Zmiana”. Dokument prezentuje wydarzenia związane z przyjęciem przez rząd uchwały lustracyjnej oraz odwołaniem rządu Jana Olszewskiego. Szczegółowo zostały przedstawione wydarzenia z dnia 4 czerwca 1992 poprzedzające nocne głosowanie nad odwołaniem rządu.
W ramach ciekawostki dodam, że zespół KULT nagrał utwór „Lewy Czerwcowy”, którego tekst został oparty na wydarzeniach z czerwca 1992 roku.
Dokument "NOCNA ZMIANA":

Kult "LEWY CZERWCOWY":

Autor: Adam Krakowiak     
Na podstawie Wikipedii

niedziela, 26 maja 2013

CHOROBY XXI WIEKU?


Od jakiegoś czasu przyglądam się ministrowi zdrowia, Bartoszowi Arłukowiczowi. Przyglądam się też poczynaniom rządu w kwestii prorodzinnej. Spoglądam też ukradkiem na Narodowy Fundusz Zdrowia. I widzę że Bartosz sobie nie radzi pod naciskiem Donalda w temacie NFZ. Dodatkowo pan prezydent Bronisław Komorowski, zachęca do polityki wielodzietności i rozmnażania się gdzie popadnie. Super. Ale gdzie tu zachęta?  Zachęty brak, może obywatele są chorzy? Ponoć każdy jest chory, tylko nie wszyscy zdiagnozowani. A chore społeczeństwo jest bezproduktywne...


Otóż znalazłem przyczynę, która paraliżowała  NFZ! Znalazłem także ludzi, którzy będą płodzić dzieci, które zasilą ZUS i skarb państwa! Problem ten jest ogólny i tkwi w społeczeństwie. Udało mi się wyszukać kilka przyczyn, które trapią naszych obywateli. Gdy Narodowy Fundusz Zdrowia rozpocznie leczenie chorób na miarę XXI wieku, to z pewnością zyska możliwość obrotu kapitałem. ZUS zyska sprawnych i zdrowych płatników składek, a państwo będzie zdrowsze. Dodatkowo firmy farmaceutyczne oraz lekarze będą płacić więcej podatku dochodowego, bo będą więcej zarabiać. Koło zacznie się kręcić.
Na początku zaczął bym leczyć Dermatofagię, czyli zaburzenie objawiające się kompulsywnym obgryzaniem i żuciem skóry, które najczęściej przybiera formy obgryzania naskórka przy paznokciach i obgryzanie warg. Z doświadczenia wiem, że to choroba ogólno-społeczna. Ponadto społeczeństwo Polskie cierpi na Tanoreksję, z powodu długiej zimy. Tanoreksja, jest to uzależnienie od bycia opalonym. A solaria w Polsce są drogie. Może by tak ulga podatkowa od opalenizny zachęciła by do opalania? Witaminy z grupy B nigdy za wiele. Młode pokolenie za pewne cierpi na Arachibutyrofobie,  objawiającą się panicznym lękiem przed przyklejeniem się masła orzechowego do podniebienia. Myślę że w ramach kontraktu z NFZ, dentyści dadzą sobie radę z tym problemem.
Błędy księgowe administracji państwowej, pewnie są spowodowane Heksakosjoiheksekontaheksafobią, czyli lękiem przed liczbą 666. Dlatego w rachunkach są błędy ,bo urzędnikom nie wyświetla się to w kalkulatorach, a mieszkańcy Helu nie mogą dojechać do pracy komunikacją miejską, bo autobus na trasie Hel – Dębki jest linii 666. Dzieci nie chodzą do cyrku, bo boją się klaunów, na skutek Koulrobii, czyli lęku przed klaunami. To też powoduje spadek zainteresowania siecią fast food’ów - McDonald'sami i spadek konsumpcji. Co zaś się tyczy polityki prorodzinnej to diagnoza jest prosta i jasna. Po pierwsze mężczyźni cierpią na Koro, czyli zaburzenie psychiczne objawiające się lękiem przed śmiercią, w efekcie wtargnięcia członka w głąb brzucha a po drugie cierpią na Gynofobię czyli lęk przed kobietami. Może problem leży po stronie kobiet? Kobieta może być chora na Gamofobię i odczuwać lęk przed małżeństwem a w parze z Megejrokofobią, która jest lękiem przed gotowaniem będzie mniej atrakcyjna, bądź nie brana pod uwagę statystyką GUS.  To jednak nic, wystarczy że jedno z nich cierpi na Mizofonię, zaburzenie polegające na małej tolerancji na niektóre dźwięki np.: czyjś oddech lub odgłos jedzenia. Czyli jedno z partnerów mlaska i koniec. Taki zespół chorobowy zapobiega powstaniu rodziny! Trzeba leczyć społeczeństwo!
Dzieci też nie są odosobnione, większość z nich cierpi na Didaskaleniofobię – to strach przed szkołą i wszystkim co z nią związane. Temu akurat się nie dziwię. Wystarczy że szkołą zaopiekują się siostry z fundacji Faustyny, które sprawdzają czy dzieci nie mają w piątek kanapek z wędliną. Gdyby fundaja Faustyny je fundowała… to nie było by problemu. Dodatkowo gdy jadą do szkoły przez most, poszczególne jednostki mogą odczuwać Gefyrofobię, gdy przekraczają mosty, mosty zrozumienia.  Skutkiem czego może być Pareidolia. Polega to na tym że te biedne dzieci, w czasie przerw, dopatrują się kształtów w przypadkowych szczegółach. Pewnie z głodu, zwłaszcza w piątek. A nieświadomi trosk swych dzieci rodzice, siedzą w swoich biurach przesyceni lękiem przed Friggatriskaidekafobią, czyli lękiem przed piątkiem 13-ego i przytłoczeni  strachem przed zgubieniem telefonu komórkowego – Nomofobią, dlatego nie czują Barofobii, bo nie mają gruntu pod nogami.
Szkoda że nasi politycy nie chorują na Chrematofobię, to jest chorobliwy lęk przed pieniędzmi bo sam pomógłbym im rozwiązać ten problem, ale na pewno Anatidaefobia jest ich obsesją. Objawia się to strachem, że gdzieś istnieje kaczka, która ich obserwuje. A zapewniam że tak jest.
Zatem należy wpisać: Dermatofagię, Tanoreksję, Arachibutyrofobie, Heksakosjoiheksekontaheksafobię, Koulrogobię, Gynofobię, Megejrokofobię, Mizofonię, Didaskaleniofobię, Pareidolię, Friggatriskaidekafobię, Nomofobią, Barofobię, Chrematofobię i Anatidefobię na listę płac NFZ, przebadać społeczeństwo i rząd pod kątem tych dolegliwości a następnie wystawić rachunki. Większość polityków na pewno zasiliłaby kasę za równo NFZ jak i skarbówki. Zapewniam, że są to osoby ubezpieczone i nie leczone, a w razie prywatnych konsultacji lekarskich, wypłacalne.
Ryba psuje się od głowy, a głową Polski jest rząd. Ciekawe jaką nazwę dać chorobie co toczy reprezentujących nas pacjentów z Wiejskiej. 
Autor: Gracjan Zieliński

piątek, 24 maja 2013

CZY POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA JEST SZKODLIWA?

Poprawność polityczna jest pięknym wynalazkiem ludzkości, objawem jej postępu, humanitaryzmu i empatii ludzkiej. Czy ta sama poprawność polityczna może być z drugiej strony przyczyną upadku rozumu i zapalną konfliktów na niespotykaną skalę? Żyjemy w czasach jednej wielkiej poprawności politycznej, która na każdym kroku jest moderatorem dyskursu publicznego. Więcej z tego pożytku czy szkody?
Poprawność polityczna jest pewnego rodzaju savoir-vivre’m, odnoszącym się do zasad w dyskusji publicznej. I tak jak savoir-vivre zakazuje nam uwalniania gazów jelitowych przy osobach drugich, tak poprawność polityczna zakazuje nam mówienia na Murzyna murzyn.  Jest to pewien kodeks językowy mający na celu poszanowanie drugiej osoby, bądź też całych grup społecznych, które są stroną w danej dyskusji.
Idea poprawności politycznej polegała na niestosowaniu w dyskusji obraźliwych sformułowań, zastępując je bardziej neutralnymi np. murzyn -> afroamerykanin, pedał -> osoba o odmiennej preferencji seksualnej, dziwka -> kobieta lekkich obyczajów.  Takiego rodzaju poprawność polityczna, oparta na eufemizmach, była stosowana od niepamiętnych czasów i to w różnych kwestiach. Wynikała z różnego rodzaju tabu kulturowego, pruderyjności czy norm społecznych.
Nasza obecna poprawności polityczna o której mówimy, narodziła się w krajach zachodnich a dokładnie w USA, mniej więcej w drugiej połowie XX wieku, zaraz po rewolucji seksualnej lat 60-tych. Najbardziej zyskała na sile pod koniec lat 80-tych i 90-tych, kiedy w społeczeństwie znaczącą rolę zaczęły odgrywać wyemancypowane grupy społeczne, które dotychczas były dyskryminowane, bądź były w mniejszości. Poprawność polityczna promowana przez środowiska liberalno-lewicowe, została oparta na autocenzurze politycznej i obyczajowej.
Poprawności polityczna nie odnosi się jedynie na poprawności językowej, ale również całej gamy zachowań i postaw. Schemat wydaje się, zawsze taki sam. W danych warunkach społecznych, jest jakaś grupa, która jest dyskryminowana ze względu na swe: pochodzenie, płeć, rasę, orientację seksualną, religię lub poglądy polityczne. Grupa ta coraz mocniej domaga się równego traktowania względem całego społeczeństwa. Jej postulaty z czasem stają się słuszne i akceptowalne. Grupa ta metodą małych kroków uzyskuje równe prawa. Jednak uzyskując pełnię praw, nie przestaje być dalej mniejszością, stając się nią dobrowolnie. Staje się siłą polityczną która, tak jak inne grupy domaga się coraz większych korzyści dla siebie. Poprawność polityczna ustanawia cenzurę, która sprawia, że grupa ta niepodlega jakiejkolwiek krytyce, doprowadzając, że staje się uprzywilejowana względem pozostałych. Równość zostaje załamana. Każda krytyka uznawana jest za przejaw dyskryminacji i nietolerancji m.in.: szowinizm, homofobia, antysemityzm, rasizm, ksenofobia, faszyzm. Poprawność polityczna staje się swoim zaprzeczeniem, sprawiając, że dyskryminowani stają się dyskryminującymi. Wszystko dzieje się przez to, że tolerancja nie prowadzi do równego traktowania osób, bez względu na swoje cechy, ale domaga się znaku równości właśnie między tymi cechami. Co prowadzi do oczywistych paradoksów.  
Popatrzmy na przykłady, które bardziej unaocznią nam problematykę tego zjawiska. Przez ostatnie miesiące, gorącym tematem w Polsce stała się sprawa związków małżeńskich przez osoby tej samej płci. Poprawność polityczna nakazuje nam równie traktowanie osób, bez względu na swoją orientację seksualną. Jednak czym innym wydaje się równe traktowanie osób jako osób, a co innego równe traktowanie samych orientacji seksualnych. Kampania przeciw Homofobii wydała ostatnio pod patronatem Ministerstwa ds. Równości, podręcznik pod tytułem „Lekcja równości”, adresowany do młodzieży szkolnej. W lekturze tej przeczytamy zarzut, że nasza kultura jest heteroseksualna, co w samym sobie dyskryminuje mniejszości seksualne. Autorzy podają przykład, że zamiast „książę William był obiektem westchnień nastolatek" należy mówić „był obiektem westchnień wielu nastolatek i nastolatków". Według nich, nie wolno zakładać powszechnej heteroseksualności. Taniec poloneza na studniówce uznawany jest za przejaw wrogości wobec gejów. Ponieważ tańczy się go w parze mężczyzna-kobieta.  
Krytyczna opinia w tym temacie, przez poprawność polityczną skazana jest na „homofobię”. Dziś istnieją wielkie lobby homoseksualne, które każdy głos negatywny, eliminuje całkowicie z debaty publicznej. Nie tylko głos krytyczny, ale również osoby je głoszące. Przykładem niech będzie Lech Wałęsa, który skrytykował koncepcję związków partnerskich. Został okrzyknięty homofobem przez społeczność międzynarodową, co doprowadziło do zerwania kilku kontraktów dotyczących wykładów na zagranicznych uczelniach. Pojawiły się słowa o odebraniu Wałęsie nagrody Nobla. W San Francisco domagają się usunięcia nazwy ulicy imienia Lecha Wałęsy!
Gdzie jest granica między równością a śmiesznością? Karykaturalna poprawność polityczna nie odnosi się tylko do orientacji seksualnej. Spójrzmy dalej.
Kobiety stały się pierwszą wyemancypowaną grupą społeczną, która wywalczyła sobie równię praw w społeczeństwie. Przypomnę, że w Szwajcarii kobiety prawo wyborcze uzyskały dopiero w latach 70-tych XX wieku! Polska, która w okresie międzywojennym była bardzo postępowym i nowoczesnym krajem, jako jedna z pierwszych zrównała prawa kobiet i mężczyzn w 1918 roku! Dzięki równouprawnieniu osób, wszelkie podważania pozycji kobiet w społeczeństwie, spotykały się z naganą i z dezaprobatą, skutkując tym, że w  dzisiejszych czasach, nikt na poważanie nie zastanawia się w ilu procentach kobieta jest człowiekiem.
Poprawność polityczna jest logiczna i dosłowna w swej treści, a przez to staje się paradoksalna w swej nachalności. Poprawność polityczna zakazuje dyskryminacji ze względu na płeć. OK. Według poprawności politycznej płeć nie może być żadnym czynnikiem wartościującym. OK. Problemem jest, gdy poprawności polityczna nie dąży do równouprawnienia osób, ale dąży do równouprawnienia płci.  Mamy tu subtelną ale kolosalnie istotną różnicę. Prawidłowa tolerancja powinna dążyć do tego, aby równo traktować danego człowieka, nie kierując się jego płcią. W rzeczywistości, tolerancja dąży do równego traktowania płci. Co w naturalny sposób prowadzi do absurdów. Przecież wiadomo, że mężczyzna nie jest tym samym co kobieta. Mężczyzna nie urodzi dziecka. Kobieta i mężczyzna, różnią się od siebie pod względem fizycznym a niekiedy pod względem psychicznym (mężczyźni są bardziej agresywni, logiczni - kobiety bardziej emocjonalne, wrażliwe). Każda różnica może stać się w pewnych warunkach wartościująca lub dyskryminująca.
Przykładem są parytety, które pod przymusem prawnym, gwarantują kobietom 50% stanowisk na listach wyborczych. I tu pojawia nam się zaprzeczenie równości i kobiecej emancypacji. Kobiety które znajdują się na listach dzięki parytetom, nie zostały umieszczone ze względu na obiektywne czynniki merytoryczne, ale znalazły się na listach dzięki swojej płci. Tylko dlatego, że są płci żeńskiej, znalazły się na liście wyborczej danej partii politycznej. Lista wyborcza jest przymusowo (!) ustawiona według kryterium płci (50% na 50%) a nie, na przykład według innego obiektywnego czynnika (iloraz inteligencji – który z płcią nie ma nic wspólnego). Chociaż mogłyby pojawić się wtedy głosy, że dyskryminujemy osoby mało inteligentne! Już dziś widzimy, że wśród zawodów, które do dziś były uważana za „męskie” możemy spotkać wiele Pań (np. kierowcy autobusów a raczej kierowczynie autobusów). Chociaż feministki nie domagają się parytetów w zawodach takich jak górnik czy szambonurek. Ale to przykłady niepoprawne politycznie, które mogą od razu prowadzić do przyklejenia łatki szowinisty. Poprawność polityczna domaga się równouprawnienia w nazewnictwie. Już dziś Pani Minister Sportu, jest nazywana Pani Ministrą Sportu. Pani Premierka? Pani Prezydentka?  
Zjawisko takie jak ucałowanie kobiety w rękę albo przepuszczenie w drzwiach, na zachodzie jest już niespotykane. A jak się pojawi, jest raczej  nietaktem. Jednak jest przy tym pewna hipokryzja. Mężczyzna który uderzy kobietę, nie jest tak samo traktowany przez sąd i społeczeństwo, jak w przypadku bójki między mężczyznami. Gdzie jest granica równego traktowania? W jakich sytuacjach ją stosować?
Murzyni. W Ameryce nazwanie osobę czarnoskórą per murzyn, może skończyć się bardzo źle. Sądy boją się czasem podejmować pewne decyzje, ponieważ mogą zostać posądzone o pobudki rasowe. Takich niedorzecznych argumentów nie da się obalić.
Żydzi. Naród, który w historii wycierpiał bardzo wiele. Po II Wojnie Światowej naród Żydowski, dzięki poprawności politycznej, stał się grupą „uprzywilejowaną”. Jakakolwiek krytyka zostaje uznana za antysemityzm. „Nie lubię Włochów bo są leniwi”, nie jest tym samym co powiedzenie „nie lubię Żydów bo są chciwi”.  Zakładam, że jednocześnie Włosi i Żydzi poczuliby się urażeni i uznaliby taką wypowiedź za niesprawiedliwą. Jednak poprawność polityczna sprawiłaby, że reszta społeczności bardziej skrytykowałaby naszą niesprawiedliwą opinię wobec tego drugiego narodu. Poprawność polityczna od razu odwołuje się do emocji i prostych kategorii pojęciowych. Kto jest przeciwny Żydom? Faszyści. Wniosek jest taki, że krytykując niesprawiedliwie Żydów, jesteś zaliczany do kręgów faszystowskich. Środowiska krytykujące „Gazetę Wyborczą”, zarzucające jej żydowskie korzenie, uznawane są za środowiska faszyzujące. Obojętnie czy krytyka jest słuszna czy nie. Mniej dyplomatyczna czy też nie, to jednak w kontrargumentacji przypisując łatkę „faszysty”, zamyka się dyskusję w całości. Ponieważ faszyzm jest karany. Tej grupy nie można fałszywie krytykować, ponieważ oszczerstwo wobec tej grupy jest karane. Inne grupy społeczne nie mogą liczyć na takie wsparcie.
Günter Grass, znany niemiecki pisarz, autor „Blaszanego Bębenka”, ostatnio nieźle naraził się Żydom. Skrytykował Izrael, za niezgodne z prawem międzynarodowym posiadanie broni atomowej oraz za konflikt z Palestyną. Reakcja była prosta. Został przez społeczność międzynarodową uznany za antysemitę, którego trzeba wyeliminować z publicznej debaty. Pojawiły się w Niemczech wypowiedzi na szczeblu rządowym, potępiające Grassa i całkowicie odcinające się od jego poglądów.  Grass ma zakaz wstępu na teren Izraela.
Antysemitą mogą stać się nawet sami Żydzi. Zygmunt Bauman, ceniony na całym świecie polski socjolog, żydowskiego pochodzenia, krytycznie wypowiadający się  o obecnej polityce Izraela, został nazwany antysemitą. Niektórzy ironicznie twierdzą, że antysemitą nie jest ten, kto nie lubi Żydów. Antysemitą jest ten, którego Żydzi nie lubią.
Przykładów można doszukiwać się wszędzie, wśród różnych grup społecznych. Zjawisko codzienne i bardzo niebezpieczne - przynajmniej dla wolności, która jest wartością umiłowaną przez wszystkich. Każdy z tych powyższych przykładów nadaje się na osobny temat. Poprawność polityczna jest jak kula śnieżna tocząca się ze szczytu góry, nie zatrzymująca się pod żadnym pretekstem aż do momentu swego rozbicia. Gdzie w tym wszystkim zdrowy rozum? Dlaczego to co ma służyć dobru staje się złe? Czy to wina jakiegoś mechanizmu czy czynnika ludzkiego?
Autor: Adam Krakowiak

poniedziałek, 20 maja 2013

CZY JESTEŚMY ROBIENI W BALONA?


Czyli 10 sposobów na manipulowanie społeczeństwem…

Filozofowie i osoby zainteresowane władzą, od początków ludzkości, głowili się jakie zasady i reguły rządzą społeczeństwem. Jak skutecznie manipulować masami? Swoje przemyślenia miał Platon i Arystoteles jak i rzesze następnych po nich filozofów. Sposoby manipulacji ewoluowały wraz z samym społeczeństwem, stając się coraz bardziej wyrafinowanymi i niezauważalnymi. Jakie są dziś najskuteczniejsze metody zbiorowej manipulacji?
Noam Chomsky, amerykański lingwista i filozof, będący jednym z najbardziej liczących się autorytetów w USA, skompletował 10 punktową strategię manipulacji medialnych, która służy za skuteczną metodę manipulowania społeczeństwem przez establishment polityczny i korporacje biznesowe. Chomsky uważa, że media stanowią główne narzędzie tych manipulacji. Warto zapoznać się z listą i zastanowić się, czy również jesteśmy zbiorowo poddawani strategii Chomskiego.

1. ODWRÓĆ UWAGĘ
Kluczowym elementem kontroli społeczeństwa jest strategia polegająca na odwróceniu uwagi publicznej od istotnych spraw i zmian dokonywanych przez polityczne i ekonomiczne elity, poprzez technikę ciągłego rozpraszania uwagi i nagromadzenia nieistotnych informacji. Strategia odwrócenia uwagi jest również niezbędna aby zapobiec zainteresowaniu społeczeństwa podstawową wiedzą z zakresu nauki, ekonomii, psychologii, neurobiologii i cybernetyki. „Opinia publiczna odwrócona od realnych problemów społecznych, zniewolona przez nieważne sprawy. Spraw, by społeczeństwo było zajęte, zajęte, zajęte, bez czasu na myślenie, wciąż na roli ze zwierzętami (cyt. tłum. za „Silent Weapons for Quiet Wars”).
2. STWÓRZ PROBLEMY, PO CZYM ZAPROPONUJ ROZWIĄZANIE
Ta metoda jest również nazywana „problem – reakcja – rozwiązanie”. Tworzy problem, „sytuację”, mającą na celu wywołanie reakcji u odbiorców, którzy będą się domagali podjęcia pewnych kroków zapobiegawczych. Na przykład: pozwól na rozprzestrzenienie się przemocy, lub zaaranżuj krwawe ataki tak, aby społeczeństwo przyjęło zaostrzenie norm prawnych i przepisów za cenę własnej wolności. Lub: wykreuj kryzys ekonomiczny aby usprawiedliwić radykalne cięcia praw społeczeństwa i demontaż świadczeń społecznych.
3. STOPNIUJ ZMIANY
Akceptacja aż do nieakceptowanego poziomu. Przesuwaj granicę stopniowo, krok po kroku, przez kolejne lata. W ten sposób przeforsowano radykalnie nowe warunki społeczno-ekonomiczne (neoliberalizm) w latach 1980 i 1990: minimum świadczeń, prywatyzacja, niepewność jutra, elastyczność, masowe bezrobocie, poziom płac, brak gwarancji godnego zarobku – zmiany, które wprowadzone naraz wywołałyby rewolucję.
4. ODWLEKAJ ZMIANY
Kolejny sposób na wywołanie akceptacji niemile widzianej zmiany to przedstawienie jej jako „bolesnej konieczności” i otrzymanie przyzwolenia społeczeństwa na wprowadzenie jej w życie w przyszłości. Łatwiej zaakceptować przyszłe poświęcenie, niż poddać się mu z miejsca. Do tego społeczeństwo, masy, mają zawsze naiwną tendencję do zakładania, że „wszystko będzie dobrze” i że być może uda się uniknąć poświęcenia. Taka strategia daje społeczeństwu więcej czasu na oswojenie się ze świadomością zmiany, a także na akceptację tej zmiany w atmosferze rezygnacji, kiedy przyjdzie czas.
5. MÓW DO SPOŁECZEŃSTWA JAK DO MAŁEGO DZIECKA
Większość treści skierowanych do opinii publicznej wykorzystuje sposób wysławiania się, argumentowania czy wręcz tonu protekcjonalnego, jakiego używa się przemawiając do dzieci lub umysłowo chorych. Im bardziej usiłuje się zamglić obraz swojemu rozmówcy, tym chętniej sięga się po taki ton. Dlaczego? „Jeśli będziesz mówić do osoby tak, jakby miała ona 12 lat, to wtedy, z powodu sugestii, osoba ta prawdopodobnie odpowie lub zareaguje bezkrytycznie, tak jakby rzeczywiście miała 12 lub mniej lat” (zob. Silent Weapons for Quiet War).
6. SKUP SIĘ NA EMOCJACH, NIE NA REFLEKSJI
Wykorzystywanie aspektu emocjonalnego to klasyczna technika mająca na celu obejście racjonalnej analizy i zdrowego rozsądku jednostki. Co więcej, użycie mowy nacechowanej emocjonalnie otwiera drzwi do podświadomego zaszczepienia danych idei, pragnień, lęków i niepokojów, impulsów i wywołania określonych zachowań.
7. UTRZYMAJ SPOŁECZEŃSTWO W IGNORANCJI I PRZECIĘTNOŚCI
Spraw, aby społeczeństwo było niezdolne do zrozumienia technik oraz metod kontroli i zniewolenia. „Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna na ile to możliwe, aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała (zob. Silent Weapons for Quiet War).
8. UTWIERDŹ SPOŁECZEŃSTWO W PRZEKONANIU, ŻE DOBRZE JEST BYĆ PRZECIĘTNYM
Spraw, aby społeczeństwo uwierzyło, że to „cool” być głupim, wulgarnym i niewykształconym.
9. ZAMIEŃ BUNT NA POCZUCIE WINY
Pozwól, aby jednostki uwierzyły, że są jedynymi winnymi swoich niepowodzeń, a to przez niedostatek inteligencji, zdolności, starań. Tak więc, zamiast buntować się przeciwko systemowi ekonomicznemu, jednostka będzie żyła w poczuciu dewaluacji własnej wartości, winy, co prowadzi do depresji, a ta do zahamowania działań. A bez działań nie ma rewolucji!
10. POZNAJ LUDZI LEPIEJ NIŻ ONI SAMYCH SIEBIE
Przez ostatnich 50 lat szybki postęp w nauce wygenerował rosnącą przepaść pomiędzy wiedzą dostępną szerokim masom a tą zarezerwowaną dla wąskich elit. Dzięki biologii, neurobiologii i psychologii stosowanej „system” osiągnął zaawansowaną wiedzę na temat istnień ludzkich, zarówno fizyczną jak i psychologiczną. Obecnie system zna lepiej jednostkę niż ona sama siebie. Oznacza to, że w większości przypadków ma on większą kontrolę nad jednostkami, niż jednostki nad sobą.

Na podstawie: Noam Chomsky – „Silent Weapons for Quiet War”
Autor: Noam Chomsky
Źródło oryginalne: Découvrez l’Alchimiste en Vous
Tłumaczenie i źródło polskie: Autonom

Poniżej zapraszam do obejrzenia filmiku na YouTube, który pokazuje zabawny ale dosadny schemat w jaki są przedstawiane newsy w programach informacyjnych. Niezależnie od tematyki, schemat newsów jest wszędzie taki sam...



Autor: Adam Krakowiak

Obserwatorzy