sobota, 29 czerwca 2013

KTÓRE TEORIE SPISKOWE SĄ PRAWDZIWE?

Ostatnimi czasy popularne stały się teorie spiskowe, które w Internecie wylewają się wszelkimi drzwiami i oknami. Od spisków lokalnych do spisków globalnych. Niektóre są zabawne i śmieszne, wręcz irracjonalne a niektóre wręcz oczywiste. Niektóre wydają się być ciekawostką a niektóre sprawiają, że kłócą się całe społeczeństwa. Jak rzeczowo podchodzić do teorii spiskowych, które z definicji nie podlegają weryfikacji? 
Teorie spiskową może wymyśleć sobie każdy. Na przykład, że ukrywa się przed nami informacje, że księżyc jest pojazdem kosmicznym a Ziemia jest pusta w środku. Są też teorie mocno stąpające po ziemi dotyczące polityki czy gospodarki z którymi trudniej przejść do porządku dziennego. Jak sama nazwa wskazuje, teorie spiskowe są twierdzeniem, że ktoś potajemnie spiskuje na czyjąś niekorzyść, robiąc lub ukrywając coś przed kimś. Chyba każdy słyszał o takich teoriach spiskowych które mówią, że ludzie nigdy tak naprawdę nie wylądowali na Księżycu, a cała wyprawa Apollo byłą jedną wielką mistyfikacją NASA. UFO rozbiło się w Roswell i amerykański rząd trzyma te informacje w ukryciu. Hitler przeżył wojnę i swą starość spędził w Argentynie. Masoneria potajemnie rządzi światem. A zamach na World Trade Center w Nowym Jorku uknuła administracja rządu Georga W. Busha. Teorie te same w sobie stały się częścią popkultury i dotyczą coraz bardziej sfery „intelektualnej” rozrywki niż konkretnego poszukiwania prawdy.
Przez lata takie teorie spiskowe znajdywały się w drugim obiegu, głoszone przez hobbystów, którzy z wypiekami na twarzy w gronie znajomych dzielili się sensacyjnymi wiadomościami, które jakby tylko potwierdziły się oficjalnie, poraziły by światową opinię publiczną. A dla opinii publicznej takie osoby raczej postrzegane są za paranoików i wariatów albo po prostu za ludzi pozbawionych racjonalności, logiki i intelektu. Tymczasem moda na zainteresowanie teoriami spiskowymi przeżywa istnie złoty okres po dwóch stronach Atlantyku. Do tej pory większość psychologów i psychiatrów tłumaczy fenomen wiary w teorie spiskowe słabą strukturą „Ja”, słabym zakorzenieniem jednostki w społeczeństwie, słabą tożsamością indywidualną, która słabo jest powiązana z tożsamością zbiorową oraz skłonnością do przenoszenia własnego wewnętrznego lęku na świat zewnętrzny.
Dr Zenon Waldemar Dudek, znany polski psychiatra i psychoanalityk twierdzi, że podatność na teorie spiskowe związana jest z przeżyciami z dzieciństwa, kiedy dziecko w sytuacji kiedy mu się coś nie udaje wyobraża sobie, że jest jakiś wróg. Dalej możemy się dowiedzieć, że charakterystyczną cechą teorii spiskowych jest to, że są trudne do zweryfikowania. Ich przekaz łączy się w pewną spójną całość i są one trudne do obalenia, ponieważ nie da się ich empirycznie zweryfikować. Działają tym bardziej silnie, kiedy słuchacz jest pozbawiony informacji i dodatkowo jeszcze jest w lęku. Osoby które są w sytuacji zagrożenia i szeroko rozumianej bezradności, mają szczególną podatność do ulegania presji tego typu informacjom.
Kilka miesięcy temu w USA, agencja Public Policy Polling ujawniła badania opinii publicznej, które mówią, że ponad połowa amerykanów wierzy w różne teorie spiskowe. 51% Amerykanów wierzy, że ​​zamach na prezydenta Johna F. Kennedy'ego był wynikiem spisku rządowego. 29% mieszkańców tego kraju wierzy, że rząd ukrywa istnienie kosmitów a 28% uważa, że ​​świat jest rządzony przez tajny rząd. 13% wierzy, że Barack Obama jest Antychrystem a 12,5 mln Amerykanów, stanowiących około 4% populacji twierdzi, że światem potajemnie rządzą Reptylianie, czyli zmiennokształtne humanoidalne gady.
Które teorie spiskowe są prawdziwe? Czy najbardziej irracjonalnie brzmiąca teoria może w przyszłości zostać potwierdzona i okazać się prawdą? Czy do czasu oficjalnego potwierdzenia każdą teorię spisku należy włożyć między bajki? Czy teoria, która brzmi nierealnie musi taką być? Wszystkie teorie, które zdobyły serca i umysły swych zwolenników opierają się na poszlakach, które wydają się bardziej lub mniej przekonujące. Czy podążając za racjonalnością i logiką brak definitywnych dowodów ucina wszystkie spekulacje? Czasem brak ewidentnych dowodów wcale nie jest na korzyść obalenia pewnej tezy. Każdy sąd w mniejszym lub większym stopniu zajmuje się „teoriami spiskowymi”, nierzadko swój werdykt pozostawiając jedynie swej wierze, intuicji i doświadczeniu. Znamy kilka teorii spiskowych, które z czasem okazały się faktem i obecnie w świadomości społecznej jawią się jako oczywistości, pomimo, że w tamtych czasach ludzie je głoszący byli uznawani za paranoików.
Uwierzylibyście, że rząd prowadzi tajne badania nad możliwością sterowania pracą ludzkiego mózgu i kontroli umysłu, tworzeniem fałszywych wspomnień i zamazywaniem pamięci, przeprowadzanych także na dzieciach? Do lat 60-tych była to jedna z klasycznych teorii spiskowych. Później okazało się to prawdą, znaną jako projekt MK-ULTRA oraz podobne BLUEBIRD i ARTICHOKE, prowadzone przez Centralną Agencję Wywiadowczą Stanów Zjednoczonych. Projekt został ujawniony i oprotestowany przez dziennikarzy i komisje śledcze Prezydenta i Kongresu USA. Podobne badania były prowadzone w ZSRR i Wielkiej Brytanii.
Czy uwierzylibyście, że raz w roku potajemnie w bardzo ścisłej konspiracji spotyka się stu najbardziej znaczących i wpływowych ludzi ze świata polityki, biznesu i mediów? Miejsce i cel spotkania, lista nazwisk oraz sam fakt spotkania jest tylko i wyłącznie spekulacją? Były nią przez ponad 30 lat, aż w latach 80-tych, gdy coraz więcej teoretyków spiskowych zaczęło mówić o tych tajnych spotkaniach. Dziś te tajne spotkania nie są aż tak tajne i okazały się prawdą, dziś nikogo tak nie szokującą. Dziś znamy je jako spotkania Grupy Bilderberg, na których też goszczą przedstawiciele z Polski (w tym roku reprezentował nas Jacek Rostowski, wcześniej Janusz Palikot i Aleksander Kwaśniewski).
Na początku lat 90-tych pojawiły się teorie spiskowe, jakoby ludzkości groziło nowe zniewolenie, przed którym nie ma ucieczki. Pieniądze w formie papierowej miałyby przestać istnieć a ludziom pod skórę wszczepiano by małe nadajniki radiowe wielkości ziarnka ryżu, które by zawierały wszystkie informacje o nas, stanowiąc zarazem kartę płatniczą, dokument tożsamości oraz GPS. Ponad 20 lat temu to była historyjka rodem z opowieści Orwella lub innych filmów science fiction. Obecnie chip RFID to właściwie nic wyjątkowego, na zachodzie są stosowane na razie przez indywidualnych konsumentów a swój zakres możliwości mają o wiele większy niż się wydawało. 
Warto przypomnieć najsłynniejszą polską teorie spiskową, którą był mianowicie Katyń. Przez cały okres istnienia Polskiej Republiki Ludowej twierdzenie, że mordu na polskich oficerach  w Katyniu dokonali Rosjanie, było uważane za bezczelne kłamstwo, za które można było mieć poważne problemy. Wszystkie komisje jednoznacznie udowodniły, że za zbrodnią nie stali Rosjanie a prawdopodobnie Niemcy. A propo III Rzeszy, racjonalnie przyjęcie do wiadomości, że w bezduszny sposób morduje się ludzi na skale masową, a z resztek ciał robi się przedmioty różnego typu, to przekraczało racjonalną i logiczną stronę umysłu ludzi zachodu. Informacje o Holocauście i masowej rzezi, bestialskich i makabrycznych badaniach przeprowadzanych na ludziach, na zachodzie przez długi okres były uznawane za plotki i teorie spiskowe. Przecież w głowie się to nie mieściło, żeby było to prawdą! Do ostatniej chwili nie wierzyły w to same ofiary.
Teorie spiskowe są jednak bronią obosieczną. Są też takie, które okazały się nieprawdą a same były specjalnie przygotowywane w sposób spiskowy. Na początku XX wieku, pojawiła się największa dotychczas teoria spiskowa, mówiąca jakoby Żydzi  w sposób konspiracyjny chcą zdobyć władzę nad światem. W drugim obiegu krążyły „Protokoły Mędrców Syjonu” jako dokument opisujący rzekome plany osiągnięcia przez Żydów globalnej dominacji. Z czasem dokument został uznany za fałszywy a cały plan przygotowany był przez rosyjski carat w celach walk politycznych, później wykorzystywany także przez Hitlera. Same protokoły przyczyniły się do uzasadnienia antysemityzmu w Europie na początku XX wieku.
Pan dr Zenon Waldemar Dudek uważa, że uczucie, że jesteśmy sterowani, manipulowani, oszukiwani jest typowym doświadczeniem małego dziecka, człowieka który nie ma związku z własnym ciałem, z własnym umysłem, z własną tożsamością, który nie ma osadzenia w rzeczywistości rodzinnej, który nie ma osadzenia w społeczności społecznej i lokalnej, w tradycji. Psychologowie twierdzą, że za spiskowe myślenie odpowiedzialny jest podstawowy błąd atrybucji, czyli powszechna skłonność do wyjaśniania zachowania obserwowanych osób w kategoriach przyczyn wewnętrznych i stałych przy jednoczesnym niedocenianiu wpływów sytuacyjnych i zewnętrznych. Na przykład, jeśli ktoś potrąci nas na chodniku, to pewnie zrobił to specjalnie i miał coś złego na myśli. Nie uwzględnia się innych czynników powodujących potrącenie (zagapienie, pośpiech itp.).
Jednak rzeczywistość nie jest dwu wymiarowa i wyjaśnić wszystkiego nie da się problemami psychicznymi, chaosem informacyjnym czy po prostu ludzką naiwnością i głupotą. Spisek, sprzysiężenie, zmowa, konspiracja, nielegalna działalność, kombinowanie czy mącenie są naturalnym zjawiskiem w życiu społecznym. Każdy w mniejszy lub większy sposób spiskuje przeciw innym. Ludzie, którzy przypuszczają lub zauważają takie możliwości   a jednocześnie nie mogą tego udowodnić są teoretykami spiskowymi. Każda żona, kiedy podejrzewa męża o zdradę jest teoretykiem spiskowym. Jak życie pokazuje w każdej teorii jest ziarenko prawdy, problem jest we właściwym oddzieleniu ziarna od plew.
Dzisiaj teorie spiskowe są kwestią wiary. Są jej wyznawcy i jej przeciwnicy, jedni i drudzy bardzo emocjonalnie trzymają się swojej strony, nie biorąc pod uwagę faktów, które jak już, to wybierają wybiórczo do potwierdzenia swojej racji. Kto ma racje? Mówią, że racja jest po środku. To nie prawda. Prawda jest zawsze tam gdzie jest, obojętnie kto jakie zajmie stanowisko. Wydaje się, że problem teoretyków spiskowych polega na tym, że tłumaczą oni dany problem w sposób całościowy i dosadny, od razu podając przyczynę, skutek, ujawniając winnych i mechanizmy danego spisku. Tworzą ogólną teorię, która w szczegółach traci swą atrakcyjność. Swoje teorie uznają odrazu za fakty. A udowodnić tego nie mogą, ponieważ nie mają dostępu do odpowiedniej wiedzy i dowodów. Przedstawiając dowody, przestaje to być teorią spiskową.  Natomiast druga strona patrzy tylko na szczegóły i "oficjalne" dane, w szelaki sposób odmawiając holistycznego spojrzenia i próby „połączenia kropek”. Uznając, że ludzie z natury nie spiskują i zawsze wszystko jest jawne.
Teorie spiskowe przypominają towarzyską zabawę w „Mafię”, w której uczestnicy muszą znaleźć

między sobą przestępcę na podstawie wspólnych ustaleń. Wydarzyło się coś złego, ale nie wiadomo kto jest za to odpowiedzialny. Nie wiadomo kto mówi prawdę a kto kłamie, które dowody są prawdziwe a które fałszywe, kto jest z nami a kto przeciw nam. Jak źle zaufamy to przegramy. Dzisiaj wszyscy w Polsce jesteśmy świadkami i zarazem uczestnikami właśnie takiej zabawy odnośnie katastrofy smoleńskiej. Czy winnym była pogoda czy rząd? Tak jak uczestnicy gry jesteśmy skazani na wiarę i swoją intuicję, ponieważ poznanie prawdy jest niemożliwe z różnych, czasem niezrozumiałych przyczyn. Zanim staniemy po czyjejś stronie proponuję wszystkim tą grę, która niejednego uświadomi jak to jest z tymi teoriami spiskowymi. Pozwoli znaleźć dystans i zastanowić się po której stronie paranoi stoimy. 
                                                                                                                  Adam Krakowiak

poniedziałek, 17 czerwca 2013

CZY NIEDZIELE POWINNY BYĆ WOLNE ?

Niedziela - dzień tygodnia, który występuje między sobotą a poniedziałkiem. W naszej kulturze przyjęło się, że niedziele są wolne od pracy. Zwyczaj wolnych niedziel został rozpowszechniony wraz religią chrześcijańską na przełomie I i II wieku naszej ery, głównie na terenie europy. Wolna niedziela jest świętem upamiętniającym zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Jeśli ktoś się mnie zapyta czy niedziele powinny być wolne to powiem, tak, ale…  nie każdy może sobie na to pozwolić. Od każdej reguły są przecież wyjątki i od tej też. Oczywistymi wyjątkami jest praca zawodowa oraz powiązana z nią sytuacja ekonomiczna. Sytuacja ekonomiczna to nic innego jak, szereg czynników ciągłości finansowej, wynikających nieprzerwanie jeden po drugim, bez względu na dzień tygodnia. Zaś praca zawodowa to ciągłość naturalna, wyrażająca się w zawodach takich jak: piekarz, hutnik, kierowca ale i też lekarz, pilot czy rolnik. Takich profesji jest wiele więcej i wszystkie muszą być wykonywane non-stop. Są z nimi związane usługi komunalne zapewniające nam prąd, wodę i gaz a tak że, zdrowie i żywność, oraz umożliwiające nam wypoczynek i rekreację. Krótko mówiąc, żeby jeden odpoczywał drugi musi pracować. I tyle o teorii.
To jest mapa Europy ukazująca na czerwono kraje objęte całkowitym lub częściowym zakazem pracy w niedzielę. Można z niej wyczytać, że kraje Europy zachodniej, z małymi wyjątkami, są objęte tym zakazem. Zatem, w tych krajach działają tylko instytucje handlowo usługowe, pozwalające zachować ciągłość ekonomiczną oraz komunalną. Inaczej ma się sytuacja w krajach oznaczonych kolorem zielonym. Niedziela w tych krajach traktowana jest jako dzień w którym można pracować. Pozwala to na pracę wielkim korporacjom a także małym przedsiębiorcom. Na pierwszy rzut oka kolory dzielą Europę na kraje zamożne i rozwijające się.
Całkiem niedawno, obywatele naszego kraju poruszyli temat wolnych niedziel. W tychże planach jest zakaz dotyczący głównie handlu i to tylko w placówkach wielko powierzchniowych. Mam tu na myśli hipermarkety i galerie handlowe. Dodam, że są to z reguły instytucje odprowadzające część podatków za granicą. Posłowie tłumaczą wprowadzenie zakazu pracy takich instytucji polepszeniem sytuacji małych polskich przedsiębiorstw. Czy się mylą?  Skoro społeczeństwo jest wyraźnie podzielone, coś musi w tym być.  Jedni chcą wprowadzenia obostrzenia w kodeksie pracy, drudzy żeby zostawiś ten stnan tak jak jest.
Sonda Wp.pl
Ekonomiści twierdzą, że zamknięcie w niedziele hipermarketów i galerii handlowych spowoduje nagły wzrost zwolnień i przyczyni się do wzrostu bezrobocia. Gdyż każdy pracodawca objęty „nową ustawą” już szacuje straty, ponieważ w niedzielę prawie połowa Polaków robi zakupy w hipermarkecie lub odwiedza pobliską galerię handlową. I każdy z nas przecież coś kupuje. Niedziela jest w ścisłej czołówce najlepiej dochodowych dni w tygodniu. Tak więc straty na pewno będą odczówalne dla kieszeni przedsiębiorcy. Dodatkowo trzeba się liczyć ze zwolnieniami w strefie pracowniczej. Owszem, ale na jaką skalę? Czy faktyczne będzie to masowa redukcja etatów? Czy gospodarka się zatrzyma? Otóż ustawodawcy musieli to przewidzieć. Przecież w hipermarketach są prace zmianowe i nie ma zmiany niedzielnej. Są tylko zmiany dzienne, popołudniow i nocne.  Czyli po prostu będzie o jeden dzień mniej pracy. Przecież można zrobić zakupy w inny dzień tygodnia. A jak zajdzie nagła potrzeba zrobienia drobnych zakupów w niedzielę to skoczymy jak żabka do osiedlowego sklepiku. Tak więc skąd to nagłe podzielenie społeczeństwa? Moim zdaniem w skład przeciwników „wolnych niedziel” wchodzi lobby pracodawców oraz pracownicy u nich zatrudnieni. Przecież i jedno i drugie ma w tym czysty zysk. Pracodawcy – z ekonomicznych względów, zaś pracownicy – z nieświadomości bodź lęku przed utratą stanowiska pracy. Druga połowa społeczeństwa jest jednak za wolną niedzielą. Ze statystyk wynika że ta połowa nie pracuje w niedzielę. Moim zdaniem każdemu należy się dzień wolnego, nie koniecznie w niedzielę. Ci co pracują w niedzielę mają wolny dzień w tygodniu. Nawet lepiej bo mogą załatwić sprawę urzędową nie biorąc urlopu. Moim skromnym zdaniem zamknięcie wielko powierzchniowych placówk handlowych w niedzielę nie będzie takie tragiczne w skutkach jak prognozują ekonomiści. Jeszcze 20 lat temu wolna niedziela była normą. Trzeba tylko dokonać wyboru pomiędzy sytuacją gospodarczą a dobrem społecznym.
Autor: Gracjan Zielińśki

wtorek, 11 czerwca 2013

POTĘGA WIEDZY A SŁABOŚĆ EDUKACJI ?

Czyli po co chodzimy do szkoły…
„Ucz się ucz, nauka to potęgi klucz”. Rodzice posyłają swoje pociechy do szkoły i każą im się uczyć. Obiecują im, że trud spędzony w szkolnych ławkach, będzie w przyszłości wynagrodzony. Im większy stopień edukacji osiągnie człowiek, tym będzie miał większą szansę na lepszą pracę, nie mówiąc już o walorach intelektualnych. Obecnie widzimy kryzys edukacji, która nie daje ani mądrości ani lepszej pracy. Po co więc nam edukacja?
Wydaje się, że dyskusja nad koniecznością powszechnej edukacji młodzieży, jest tak samo sensowna, jak dyskusja nad tym czy woda jest aby na pewno mokra. W naszej powszechnej świadomości, aż trudno sobie wyobrazić, aby nasze dzieci nie musiały chodzić do szkoły, albo nie miałyby takiej możliwości. Obawa przed ogólnym społecznym zdebileniem, brakiem wychowania i pozbawieniem powszechnych zasad, od razu uzasadnia posyłanie pociech do szkoły. Jednak czy szkoła spełnia funkcje edukacyjne i wychowawcze? A przynajmniej w jakim stopniu?
Wiedza i mądrość z niej wynikająca, zawsze była w najwyższej cenie, będąc najwartościowszym a raczej bezcennym kapitałem danego człowieka. O tej życiowej prawdzie wiedziano od dawna a dokładnie od samego początku, jak tylko człowiek pierwotny zyskał rozum i uświadomił sobie ten fakt. Wiedza jak rozpalić ogień lub skutecznie upolować zwierzę, była czynnikiem decydującą o przetrwaniu fizycznym ale też ustanawiała pozycję w hierarchii danej społeczności. Ci co posiadali daną wiedzę, mieli przewagę nad pozostałymi. Wiedza jest jak pieniądze, a jak wiadomo, każdy chce mieć ich więcej i niekoniecznie chce się z nimi dzielić. Tylko, że w przypadku wiedzy, mało kto uświadamia sobie jej realną potęgę.  
Wiedza, czyli informacje o prawach, zasadach i regułach dotyczących rzeczywistości nas otaczającej, zawsze stanowiła kapitał, którym zawsze dysponowała tylko wąska elitarna grupa uprzywilejowanych. Wynikało i wynika to nadal z dwóch oczywistych powodów. Po pierwsze wynika to z faktu, że ludzie są nierówni pod względem potencjału intelektualnego. Wszelkie badania w różnym czasie i przestrzeni pokazują, że ludzie dzielą się na trzy grupy. Pierwszą grupę tworzą ludzie mądrzy i bardzo mądrzy, którzy dysponują ponadprzeciętną inteligencją. Stanowią oni ok. 10% ogółu społeczeństwa. Drugie 10% wypełniają ludzie z najmniejszym ilorazem inteligencji, którzy są poniżej średniej. Pozostała część, około 80%, to „normalni” ludzie z przeciętnym ilorazem inteligencji, stanowiący normę w społeczeństwie. Z tego faktu wynika morał taki, że „nie rzuca się pereł przed wieprze”. Te przysłowie tłumaczy, dlaczego prawdziwa i istotna wiedza zawsze będzie tylko elitarna a nie egalitarna. Po prostu większość ludzi przez swą niedojrzałość intelektualną nie jest w stanie pojąć pewnych rzeczy. Drugim czynnikiem sprawiającym, że wiedza jest w rękach nielicznych, jest zwykła ludzka zachłanność i rządza władzy. Ludzie, którzy nie dysponują daną wiedzą, byli i są uzależnieni od tych, którzy ją mają. Wiedza stanowi kapitał najwyższej rangi, ważniejszej niż złoto czy jakiekolwiek inne bogactwo. Prawdziwa i pełna wiedza daje pełną i prawdziwą władzę. Mówi jak zdobyć władzę oraz jak ją utrzymać. Te dwa elementy sprawiają, że wiedza nigdy nie była i nie będzie powszechna. Dlaczego wiec dzisiaj jest przekonanie, że wiedzę może posiąść każdy, jak tylko będzie w stanie zdać odpowiednie szczeble edukacji? Kiedyś uczono tylko wybrańców, którzy w przyszłości stawali się klasą uprzywilejowaną, władcami i kapłanami. Dziś uczy się całe masy! Praktycznie wszystkich. Jednak hierarchia społeczna ani drgnie, zawsze wygląda tak samo. Gdzie jest więc ukryty haczyk?  
Kiedyś do szkoły się nie chodziło. I to nie przeszkadzało w poprawnym funkcjonowaniu danego państwa pomimo, że 95% ludzkości było analfabetami wierzącymi w płaską ziemię. Edukacja nigdy nie miała na celu rozwijania świadomości ludzi, krzewienia w nich rozumu i nauki samo-myślenia. Wiedza przekazywana ludziom i dla ludzi zawsze miała wymiar stricte praktyczny. Przekazywana była tylko fragmentarycznie i tylko tym co trzeba - nie za mało, nie za wiele, tylko w sam raz do praktycznego zastosowania. Wiedzę można zdobyć na dwa sposoby. Poprzez własne doświadczenia lub cudze informacje o doświadczeniach. Rola tego pierwszego jest maksymalnie ograniczona a dzięki drugiemu sposobowi, wiemy tylko tyle ile sami przeczytamy, bądź wyniesiemy ze szkoły. To jednak podlega ścisłej oficjalnej i nieoficjalnej weryfikacji na różnych poziomach. Jako iż wiedza jest jak dziko rosnące rośliny, a co za tym idzie jest wszędzie i każdy może ją zdobyć, prowadzi do prawnych jej ograniczeń, licencji i kontroli. Nie trzeba być profesorem aby zauważyć i zrozumieć pewne zjawiska. Jednak trzeba mieć odpowiedni tytuł (czyli pozwolenie) aby móc to wykorzystać na własną i cudzą korzyść. Naukowa elita ustala dostęp do wiedzy, ustala co jest naukowe, a co podlega cenzurze i wyrzuceniu na margines uwagi.
W przeszłości, każdy rzemieślnik swego fachu, nie chciał zdradzać swoich umiejętności, ponieważ stracił by źródło utrzymania, bądź jego pozycja w społeczeństwie by spadła. Wiedza dotycząca sztuki danego  zawodu (rzemieślnik, lekarz, władca, ksiądz) była przekazywana z mistrza na ucznia. Tylko dobry cieśla wiedział jak być dobrym cieślą a lekarz jak być lekarzem. Każdy pilnował swoich sekretów. Wraz z rozwojem społeczeństwa ilość zawodów i ich przedstawicieli zwiększyła się na tyle, aby wiedza nie była przekazywana przez daną konkretnie osobę dla drugiej danej osoby, ale wymuszała bezosobowy system, który by przekazywał tą wiedzę anonimowo, bez ograniczeń czasu i przestrzeni. Jednak ten poziom jakości był już niższy. Ponieważ najlepszymi mogą być tylko pojedyncze osoby, które same do tego dążą i dbają o to aby tak to pozostało.
Masowy rozwój społeczeństwa sprawił, że niezbędne stały się nowe technologie i wynalazki aby móc zaspokoić ogromne potrzeby społeczeństwa – te materialne i niematerialne. Im większe stawało się społeczeństwo tym większe potrzeby, które stawały się coraz bardziej wyrafinowane. Wynalazki wymyślały jednostki nieliczne, wybitne. Pozostałe 90% ludzi jedynie musiało umieć się nimi posługiwać, aby społeczeństwo płynnie mogło funkcjonować. Po rewolucji przemysłowej, niezbędnie konieczną stała się umiejętność pisania i czytania. To sprawiło, że rzeczywistość wymusiła powstanie powszechnej i darmowej edukacji dla całego społeczeństwa. Ludzie musieli opanować umiejętności, które wymagały pewnego wysiłku intelektualnego, wymagającego wiedzy i myślenia w późniejszej pracy. Ale nie tylko. Kiedyś wychowaniem, czyli przekazywaniem odpowiednich norm, wartości i tradycji zajmowała się rodzina. W czasach kiedy społeczeństwo stawało się przemysłowe, tą rolę przejęło Państwo. Musiało ono ukształtować masy ludzkie, aby wytworzyć pewną wspólnotę i tożsamość, łączącą ludzi oddalonych setki kilometrów od siebie. Powszechna edukacja kształtowała na tyle młodego człowieka, aby kiedy  zyska on odpowiednią zdolność fizyczną, psychiczną i intelektualną, stał się odpowiednio skrojonym obywatelem i pracownikiem. Jest to proces socjalizacji, wychowania i kształcenia. Cały czas mówimy tutaj o edukacji, która kształcąc w dany sposób człowieka, spełnia potrzeby Państwa. Osobiste szczęście bądź satysfakcja jest subiektywnym czynnikiem ubocznym, drugorzędnym.
Do powszechnych szkół chodziły dzieci ludzi biednych i niewykształconych, nieposiadających żadnej pozycji społecznej. Dzieci arystokracji, chodziły do elitarnych szkół (i nadal chodzą) i wiedza im tam przekazywana różni się swym poziomem i jakością od wiedzy powszechnej. Edukacja w szkołach publicznych jest na bardzo niskim poziomie w porównaniu do szkół elitarnych z dwóch, tych samych powodów, które wymieniłem wcześniej. Po pierwsze wiedza musi być adekwatna do poziomu zdolności i przyswojenia. Po drugie, dzieciom robotników nie potrzebna była wiedza wychodząca poza ich zakres zawodowy. Co ciekawe w Polsce warstwa inteligencka, która wywodziła się ze szlachty i arystokracji, która była kształcona w elitarny sposób, została ostatecznie wymordowana podczas II Wojny Światowej. Obecne nasze elity inteligenckie i naukowe, w całości wywodzą się z rodzin chłopskich i robotniczych. Inteligentami i naukowcami stali się dzięki masowej i powszechnej edukacji, która była także państwową (wtedy komunistyczną). Może to tłumaczy dlaczego polskie uczelnie są obecnie na ostatnich miejscach w światowym rankingu, podczas gdy Uniwersytet Jagielloński za czasów średniowiecza, zaliczany był do najlepszych na świecie!
Wszelkie placówki edukacyjne (szkoła podstawowa, średnia, studnia wyższe) nigdy nie miały i nie mają na celu uczenia ludzi myślenia i przekazywania im prawdy o świecie. Przekazują im jedynie informacje, którymi będą później operować jej absolwenci. Edukacja jest systemem wtłaczania wiedzy i niezbędnych informacji do poruszania się w życiu codziennym. Edukacja nie uczy jak odnaleźć w sobie twórcę czy wynalazcę. Uczy jedynie jak danymi tworzywami i wynalazkami się posługiwać (odnosi się to do każdej dziedziny naukowej na każdym szczeblu).
Dlatego chyba każdy z nas nie raz zauważył, że dyplom nie idzie w parze z inteligencją i wiedzą. Dany człowiek zdobywając stopień profesora zwyczajnego, wcale nie musi być wybitnie mądrym człowiekiem. Po prostu charakteryzuje się wybitną zdolnością do wchłaniania czyichś mądrości i umiejętnym operowaniu tymi zastałymi informacjami. Wybitnie powtarza to co kiedyś ktoś wybitny zrobił bądź powiedział. Każdy otwarty system edukacji dla ludzi z reszty 90% społeczeństwa skazany jest na porażkę. Im większa tolerancja naboru tym drastyczniej obniża się jakość i ranga danej edukacji. Nic dziwnego, że w dzisiejszych czasach tytuł magistra jest niewiele wart? A coraz bardziej zaczyna dotyczyć to prestiżu doktoratu.
Jak więc możemy dziś rozwiązać kryzys w edukacji powszechnej? Obecne uczelnie stają się zwykłymi komercyjnymi fabrykami do produkcji bezrobotnych. Matura nic nie znaczy. Pomimo, że wskaźnik osób z wyższy wykształceniem w Polsce jest jak nigdy dotąd, to na każdym kroku widzimy brak pokrycia dla danego dyplomu. Ten problem nie tylko dotyczy Polski. Problem wynika z przestarzałych fundamentów systemu edukacji w naszym kręgu cywilizacji zachodniej. Dzisiejszy model edukacji nie zmienił się nic od momentu swojego powstania, czyli od ponad 200 lat. Dzisiejsze społeczeństwo jest o wiele bardziej rozwinięte i skomplikowane. Dla zwykłych ludzi, wyedukowanych dzięki powszechnej edukacji, powoli trudne staje się funkcjonowanie w dzisiejszym świecie. Wyrafinowana rzeczywistość wymaga od nas kreatywnego podejścia, samo myślenia oraz kolektywnej współpracy indywidualności. Czyżby to było przyczyną tego, że coraz częściej występuje zjawisko ADHD? Dzieci z nowych pokoleń nie są wstanie zauważyć atrakcyjności i przydatności wiedzy podawanej w starodawny sposób. To tak jak dziś większość ludzi przeżywa katusze czytając niepojętym językiem dzieła Mickiewicza czy Sienkiewicza. Tak jak dziś już coraz trudniej ogląda się stare filmy z lat 50-tych. O wiele przyjemniej obejrzeć remake z ostatnich kilku lat.
Nasuwa się więc oczywista oczywistość zmiany systemu. Nasuwa się pytanie dlaczego nie pojawia się rozwiązanie w postaci aktualizacji sytemu edukacji do bieżących zapotrzebować społecznych? Moim zdaniem, problem braku dobrych rozwiązań nie wynika z braku dobrych pomysłów. Wynika raczej z dwóch uniwersalnych czynników o których wspominałem wcześniej w tekście. Czasami dolewając kroplę można przelać dzbanek. Cui bono? Po co? Na czyją korzyść? komu to miałoby przynieść pożytek? Kto by z tego korzystał lub stracił? Ale to już temat na kolejny długi artykuł.
Autor: Adam Krakowiak

wtorek, 4 czerwca 2013

CZY WOLNOŚĆ WYBORU DAŁA NAM WYBÓR WOLNOŚCI?


4 czerwca jest dniem wielkich rocznic. W 1989 roku chińskie wojsko krwawo stłumiło pokojową demonstrację na rzecz demokracji na placu Tian'anmen w Pekinie. W Polsce odbyły się pierwsze, częściowo wolne wybory do Sejmu i Senatu. Polacy uzyskali wolność wyboru swej przyszłości. Jednak trzy lata później 4 czerwca 1992 roku, wydarzyło się coś, co zdaniem niektórych zaprzepaściło tę wielką, historyczną szansę.
Obecnie 4-go czerwca świętujemy ustanowiony przez Sejm dzień Wolności i Praw Obywatelskich, aby uczcić to co zdarzyło się 24 lata temu w 1989 roku. 4-go czerwca odbyły się pierwsze, częściowo wolne wybory do Sejmu oraz całkowicie wolne do Senatu, dzięki czemu opozycja uzyskała realny wpływ na sprawowanie władzy.


Podczas tegorocznego święta Prezydent zapraszał do wspólnego świętowania oraz wznosił toast za wolność. Media podkreślały rangę tamtych wydarzeń, skutkiem których upadł komunizmu i Polska odzyskała niepodległości. Wszyscy podkreślili, że podczas tamtych wyborów Polacy dokonali wyboru wolności. Tylko nieliczni przypominają, że paradoksalnie dokładnie trzy lata później, 4 czerwca 1992 roku, obalono pierwszy demokratycznie wybrany rząd III Rzeczpospolitej!

Pod koniec lat 80-tych, gdy już wszyscy wiedzieli, że Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich chyli się ku upadkowi, kiedy poszczególne jego republiki uzyskiwały autonomię, pojawiła się wizja wolności, niepodległości i suwerenności. Reformy polityczne, społeczne i gospodarcze miały sprawić, aby jak najdalej uciec od socjalizmu. Czy było między czym wybierać? Czy wybraliśmy najlepszą opcje? Czy można było wybrać inną drogę?
„There is no alternative” (nie ma alternatywy), z takim poglądem utożsamiła się cała nasza tamtejsza klasa polityczna. Ta stanowiąca demokratyczną opozycję, jak i również przedstawicieli władzy komunistycznej. „There is no alternative” w skrócie TINA, jest znanym sloganem wygłoszonym przez Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii, która twierdziła, że nie ma alternatywy dla globalizacji kapitalizmu. Nowonarodzona III Rzeczpospolita Polska jak i pozostałe odrodzone państwa bloku wschodniego, musiały obrać drogę kierującą nas na zachód, ze wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi konsekwencjami.
Transformacja ustrojowa w Polsce mimo bardzo drastycznych metod, bardzo skutecznie przybliżała nas do standardów europejskich. Po wyborach w 1991 roku, w Polsce zapanowała w pełni wolność i demokracja. Wszyscy chcieli być wolni i demokratyczni. Wszyscy do tego nawoływali i żądali jeszcze więcej wolności i demokracji. Nawet osoby, które całe życie  robiły karierę w komunistycznych strukturach władzy, stały się głównymi piewcami liberalnej zachodniej demokracji. Ten cud, te nawrócenie na wartości zachodniej Europy, dotknęło prawie wszystkich aparatczyków ze wszystkich komunistycznych krajów – oczywiście oprócz tych, których powieszono na drzewach w krajach bałkańskich.
Metodą grubej kreski, dzięki uzgodnieniom Okrągłego Stołu, Polska zakończyła historyczny okres komunizmu, otwierając się na nowy rozdział, bez piętnowania byłych działaczy PZPR. Wybierając wolność stała się suwerenna, zyskując niezależność w sprawach wewnętrznych i zewnętrznych. Aby zagwarantować w pełni wewnętrzną suwerenność w nowym ustroju, niektórzy politycy postulowali, że należy ujawnić, którzy reprezentanci demokratycznej Polski, byli tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa za czasów PRL. Intencją było poznanie prawdziwej przeszłości reprezentantów władzy, oraz profilaktycznie zabezpieczenie się przed agenturą rosyjską. „Uważam, że dawni współpracownicy komunistycznej policji politycznej mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa wolnej Polski” - mówił w sejmie premier Olszewski.
W maju 1992 roku poseł Janusz Korwin-Mikke zgłosił uchwałę, aby Minister spraw wewnętrznych ujawnił pełne  informacje na temat osób pełniących niektóre funkcje publiczne, będących współpracownikami Służby Bezpieczeństwa w latach 1945-1990. Uchwała miała na celu ujawnienie tożsamości osób współpracujących ze Służbą Bezpieczeństwa za co nie były przewidziane żadne kary.
4-go czerwca 1992 roku, Antoni Macierewicz jako Minister spraw wewnętrznych przedstawił listę osób zarejestrowanych jako tajni współpracownicy Urzędu Bezpieczeństwa i Służb Bezpieczeństwa. Na liście było nazwisko Prezydenta Lecha Wałęsy, Marszałka Sejmu, parlamentarzystów niemal ze wszystkich ugrupowań sejmowych, szefa doradców premiera, dwóch konstytucyjnych ministrów oraz 6 wiceministrów.
kilkanaście godzin później w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku, Lecha Wałęsa wraz z m.in. Donaldem Tuskiem, Tadeuszem Mazowieckim, Waldemarem Pawlakiem, Stefanem Niesiołowskim, Bronisławem Geremkiem i innymi ustalili między sobą natychmiastowe odwołanie rządu Jana Olszewskiego. Na drugi dzień nowym premierem został Waldemar Pawlak, który został powołany na wniosek Lecha Wałęsy. 
Aby móc poczuć klimat tamtych wydarzeń i zobaczyć jaką rolę dzisiejsi politycy odgrywali 21 lat temu, zapraszam do obejrzenia filmu „Nocna Zmiana”. Dokument prezentuje wydarzenia związane z przyjęciem przez rząd uchwały lustracyjnej oraz odwołaniem rządu Jana Olszewskiego. Szczegółowo zostały przedstawione wydarzenia z dnia 4 czerwca 1992 poprzedzające nocne głosowanie nad odwołaniem rządu.
W ramach ciekawostki dodam, że zespół KULT nagrał utwór „Lewy Czerwcowy”, którego tekst został oparty na wydarzeniach z czerwca 1992 roku.
Dokument "NOCNA ZMIANA":

Kult "LEWY CZERWCOWY":

Autor: Adam Krakowiak     
Na podstawie Wikipedii

Obserwatorzy