Rozdział
państwa od kościoła jest jedną z najbardziej charakterystycznych
cech Cywilizacji Zachodniej. Jednakże ten rozdział postulowany był
przede wszystkim przez instytucję kościoła dla dobra samego
kościoła i wiary a nie jak dziś się zdaje, jako narzędzie do
ateizacji społeczeństwa i wypatroszenia go z wszelkiej etyki i
moralności.
W
prawie każdej dyskusji dotyczącej np. aborcji, jej zwolennicy
wysuwają argument, iż nie są oni za aborcją, którą samą w
sobie uważają za zło (sic!), ale są za „wyborem”, możliwością
dokonania tego czynu i dlatego też państwo powinno taką możliwość
zagwarantować. Jak rzut oszczepem zaraz pojawia się argument
popierający to stanowisko, mówiący o świeckości państwa, które
ma dbać o wszystkich obywateli, tych wierzących i tych
niewierzących. Podobne oczekiwania są wysuwane do przedstawicieli
rządu, do Pani Premier Szydło czy Pana Prezydenta Dudy, aby oni
swoje przekonania religijne zatrzymali prywatnie dla siebie, a jako
dostojnicy państwowi mieli być… no właśnie, jacy?
Postuluje
się tako ową narrację, według której państwo oddzielone od
kościoła to państwo bezwyznaniowe, ale w zamyśle propagatorów
tejże idei, ma być państwem wręcz antywyznaniowym, czyli
antykatolickim w domyśle. Jednym słowem ma być państwem
wyznaniowym, ale wyznającym ideologię a może już religię gender,
transseksualizm i nihilizm.
Ileż
oburzenia wywołało pojawienie się Prezydenta RP Pana Andrzeja Dudy
na Krakowskich Łagiewnikach podczas uroczystości przyjęcia Jezusa
Chrystusa za Króla i Pana. Nie brano pod uwagę tłumaczeń, że
prezydent pojawił się tam, jako osoba „prywatna” i nie
reprezentował państwa Polskiego. I dla mnie jest to wielką szkodą
i przykrością. Ponieważ osoby wierzące, a szczególnie katolicy,
dla których wartości religijne nie są i nie powinny być sprawą
drugorzędną, dają się wciągnąć w ten diaboliczny dialog,
przepraszając i kajając się za swoje istnienie. Prezydent jak i
każda osoba czy to prywatna czy publiczna, ma prawo a nawet
obowiązek przejawiać swoją wiarę, bronić jej i żyjąc według
niej.
Sekularyzacja
stanowiła rozdział Kościoła od państwa w tym sensie, iż osoby
pełniące funkcje kościelne nie mogły jednocześnie pełnić
funkcji publicznych, co byłoby szkodą dla tych pierwszych. Nigdy
zamiarem nie było oddzielenie państwa i narodu od wartości
reprezentowanych przez kościół i rozróżnienie na „etykę
świecką i „etykę kościelną”.
Cechą
naszej cywilizacji jest istnienie dwóch niezależnych instytucji –
kościelnych i państwowych, jednakże przy zachowaniu jednej etyki i
moralności. Etyka katolicka, jako źródło naszej cywilizacji
przeniknęło i ukształtowało każdy wymiar życia indywidualnego i
społecznego a dzisiejszy sekularyzm jest raczej próbą oderwania
ludzi, narodów i państw nie tyle od kościoła, ale od Jezusa
Chrystusa, który przecież stanowi jego głowę.
Adam Krakowiak