niedziela, 23 lipca 2017

Rozdział Państwa od Kościoła?

Rozdział państwa od kościoła jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech Cywilizacji Zachodniej. Jednakże ten rozdział postulowany był przede wszystkim przez instytucję kościoła dla dobra samego kościoła i wiary a nie jak dziś się zdaje, jako narzędzie do ateizacji społeczeństwa i wypatroszenia go z wszelkiej etyki i moralności.



W prawie każdej dyskusji dotyczącej np. aborcji, jej zwolennicy wysuwają argument, iż nie są oni za aborcją, którą samą w sobie uważają za zło (sic!), ale są za „wyborem”, możliwością dokonania tego czynu i dlatego też państwo powinno taką możliwość zagwarantować. Jak rzut oszczepem zaraz pojawia się argument popierający to stanowisko, mówiący o świeckości państwa, które ma dbać o wszystkich obywateli, tych wierzących i tych niewierzących. Podobne oczekiwania są wysuwane do przedstawicieli rządu, do Pani Premier Szydło czy Pana Prezydenta Dudy, aby oni swoje przekonania religijne zatrzymali prywatnie dla siebie, a jako dostojnicy państwowi mieli być… no właśnie, jacy?

Postuluje się tako ową narrację, według której państwo oddzielone od kościoła to państwo bezwyznaniowe, ale w zamyśle propagatorów tejże idei, ma być państwem wręcz antywyznaniowym, czyli antykatolickim w domyśle. Jednym słowem ma być państwem wyznaniowym, ale wyznającym ideologię a może już religię gender, transseksualizm i nihilizm.

Ileż oburzenia wywołało pojawienie się Prezydenta RP Pana Andrzeja Dudy na Krakowskich Łagiewnikach podczas uroczystości przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Nie brano pod uwagę tłumaczeń, że prezydent pojawił się tam, jako osoba „prywatna” i nie reprezentował państwa Polskiego. I dla mnie jest to wielką szkodą i przykrością. Ponieważ osoby wierzące, a szczególnie katolicy, dla których wartości religijne nie są i nie powinny być sprawą drugorzędną, dają się wciągnąć w ten diaboliczny dialog, przepraszając i kajając się za swoje istnienie. Prezydent jak i każda osoba czy to prywatna czy publiczna, ma prawo a nawet obowiązek przejawiać swoją wiarę, bronić jej i żyjąc według niej.

Sekularyzacja stanowiła rozdział Kościoła od państwa w tym sensie, iż osoby pełniące funkcje kościelne nie mogły jednocześnie pełnić funkcji publicznych, co byłoby szkodą dla tych pierwszych. Nigdy zamiarem nie było oddzielenie państwa i narodu od wartości reprezentowanych przez kościół i rozróżnienie na „etykę świecką i „etykę kościelną”.

Cechą naszej cywilizacji jest istnienie dwóch niezależnych instytucji – kościelnych i państwowych, jednakże przy zachowaniu jednej etyki i moralności. Etyka katolicka, jako źródło naszej cywilizacji przeniknęło i ukształtowało każdy wymiar życia indywidualnego i społecznego a dzisiejszy sekularyzm jest raczej próbą oderwania ludzi, narodów i państw nie tyle od kościoła, ale od Jezusa Chrystusa, który przecież stanowi jego głowę.

Adam Krakowiak

Czy nowa ustawa sądownicza narusza zasady demokracji?

W związku z tym co ostatnimi dniami dzieje się w Polsce w sprawie reformy Sądu Najwyższego, Questioo zmuszone jest do zadania kilku pytań i próby odpowiedzi.
Widząc masowe, wielotysięczne protesty w całej Polsce, podczas których demonstranci podnoszą hasła odnoszące się do upadku demokracji, zamachu na niezawisłość sądów i rodzącej się dyktatury, warto się przyjrzeć czy to nie są to obawy nieuprawnione.




Czy reforma sądownictwa narusza demokrację?

Można dyskutować czy sama w sobie demokracja jest najlepszym ustrojem na świecie, którego ludzie byli wstanie wymyślić, jednakże jak na razie ustawa ta w żaden sposób nie narusza trójpodziału władzy. W nowożytnej demokracji zachodniej oprócz wolnych wyborów (które maja charakter bierny i czynny) i wolnych mediów, ważny jest trójpodział władzy. Polega on na oddzieleniu władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Jednakże wbrew potocznemu rozumowaniu i temu co sugerują protestujący, rozdział ten nie polega na powstaniu trzech oddzielnych centrów władzy. Polega to na tym, że mają one się uzupełniać, nawzajem kontrolować i być niezależne w swoim zakresie. W praktyce ma to wyglądać tak, że dany organ państwowy nie może być ustawodawcą, wykonawcą i sędzią w tej samej sprawie.



Niektóre obawy protestujących odnoszą się do sposobu powoływania nowych sędziów, których ma wybrać Krajowa Rada Sądownicza i Prezydent. Obawy polegają na tym, że będzie to wybór stricte polityczny, promujący sędziów z nadania politycznego.
Jednakże dla demokracji najważniejsze są kompetencje sędziów a nie ich sympatie polityczne i światopogląd. Jakikolwiek wybór sędziów bez względów na procedurę nadania nie narusza trójpodziału władzy. Obojętnie czy sędziowie będą wybierani np. w wyborach powszechnych lub przez własne organy wewnętrzne lub przez parlament i prezydenta - nawet najbardziej stronniczego i niekompetentnego, to nie wpływa to na niezawisłość sędziów. Nie ma sędziów apolitycznych wybieranych apolitycznie. Nie sądzę aby podział na sędziów "pisowskich" i normalnych był zgodny z prawdą. Sędzia wybrany jest sędzią i tylko jego kompetencje i uczciwość mogą stać się przedmiotem krytyki a nie sposób jego powołania. Obecni sędziowie Sądu Najwyższego też zostali wybrani przez konkretnych polityków (Platformy Obywatelskiej i PSL) i nieuczciwym albo naiwnym byłoby sądzić, że ich wybór był apolityczny a w tym obecnym przypadku będzie stronniczy. Obawy każdy może mieć różne, jednakże nie ma to nic wspólnego z naruszeniem zasad demokracji. Obecny rząd korzysta z swoich uprawnień ustawodawczych i wykonawczych jakie daje jej demokracja i rządy prawa, które są tak bronione.

Adam Krakowiak

sobota, 1 lipca 2017

Problem z uchodźcami?

Problem z uchodźcami trwa nie od dziś. Na bieżąco obserwuję rozwój sytuacji na świecie pod tym kontem. I niepokoi mnie polityka unijnych mocarstw, zwłaszcza Niemiec i Francji. Niekontrolowany napływ migrantów do tych państw, moim zdaniem, stanowi realne zagrożenie dla obywateli naszej europejskiej kultury. Szerzej w tej kwestii rozpisałem się w artykule pt.: Nowy Rodzaj Wojny 

http://questioo.blogspot.com/2016/02/nowy-rodzaj-wojny.html



Prawdę mówiąc miałem już nie pisać o tym problemie, bo mógłbym być posądzony o mowę nienawiści, ale czarę goryczy przelał incydent na drodze w Calais we Francji rok temu. I choć było ich wiele, a każdy z nich smutny i przykry, to chciałbym się skupić na węgierskim kierowcy ciężarówki. Otóż rok temu kierowca ciężarówki toczył się powoli w kierunku Calais po zatłoczonej autostradzie. W tym miejscu samochody jadą bardzo powoli a wzdłuż pobocza krążą emigranci, którzy starają się za wszelką cenę dotrzeć choćby do Dover w Anglii. Czepiają się tirów, rozdzierają plandeki, atakują kierowców. Czasami zdemolują jakieś auto albo pobiją podróżnych. Z rzadka się zdarza, że kogoś zabiją. Ustawiają barykady z czegokolwiek albo sami się podkładają pod koła, tylko po to żeby zatrzymać pojazd. Węgierski kierowca nie wytrzymał nerwowo, gdy jego ciężarówkę dewastowano i mimo ślimaczego tempa jazdy zmieniał pas jadąc zygzakiem pomiędzy drogą i poboczem. Chciał w ten sposób odstraszyć napastników i utrudnić im opanowanie naczepy tira. Trudno tu mówić o chęci przejechania kogokolwiek. Mimo tego grożą mu 3 lata więzienia za spowodowanie zagrożenia drogowego. Totalny absurd. Każdy z nas ze strachu przed abordażem naszego pojazdu starałby się jakoś wybronić. 

Wyobraźmy sobie, że jedziemy w Polsce jedną z autostrad i na odcinku parudziesięciu kilometrów idzie pielgrzymka ludzi rzucających w naszą stronę kamienie i starających się dostać do naszego pojazdu. Taka sytuacja trwa to już od roku i nie widać interwencji policji a władze zamiast interweniować rozstawia pielgrzymce prysznice i toalety wzdłuż drogi. W Polsce taki proceder na pewno nie trwałby długo, ale w poprawnej politycznie Francji winni są kierowcy, bo wobec nich da się egzekwować prawo. A więc dlaczego nie da się utrzymać kontroli drogowej na określonym odcinku Francuskiej drogi? Dlaczego nie można utrzymać kontroli we Francji? Dlaczego nie można utrzymać kontroli nad uchodźcami w Niemczech? Bo jest ich zbyt wielu, a to wymagałoby użycia wojska. Ale uruchomienie wojska wiąże się z wprowadzeniem procedur, które mówiąc językiem poprawności politycznej, ograniczyłyby pewne swobody obywateli. A to z kolei spowodowałoby przyznanie się danego państwa do problemów z obsługą gości. Jak wiemy głównie Francja i Niemcy domagają się od innych państw unii, a w szczególności od grupy V4 przyjęcia uchodźców. Do puki to nie nastąpi nie może być mowy o jakimkolwiek problemie. A skoro to nie problem to, dlaczego niektóre państwa unii nie chcą solidarnie dostąpić zaszczytu ubogacenia kulturowego? Bo widzą, co się dzieje we Francji, Niemczech i Szwecji. Państwa te od paru lat borykają się z zalewającą falą przybyszów z Afryki. Nie opracowano do tej pory żadnej skutecznej procedury selekcji emigrantów i uchodźców ekonomicznych. Nie wiadomo, kto jest, kim, skąd przybywa i jakie ma zamiary. W zachodniej Europie tych, co się da, osiedla się w gettach lub obozach, reszta porusza się swobodnie … w granicach strefy Schengen.  Część gości żyje z ufundowanego przez gospodarzy socjalu a druga część już stara się o zasiłek. Ale jak widać unijny aparat poprawności politycznej poprzez media funduje nam propagandę polskiej ksenofobiczno – homogenicznej nietolerancyjności. 

Zdejmując okulary lewicowej poprawności politycznej lepiej doświadczyć niesprawiedliwych sankcji w postaci pomniejszenia funduszy unijnych niż przeznaczać je do utrzymywania emigrantów na własnym terenie. Nie wspomnę tu o środkach na utrzymanie porządku oraz walki z terroryzmem. Ale kapitałowo niemieckie media nie próżnują. Za pośrednictwem swoich mediów takich jak fakt, newsweek, onet (link do listy: http://pikio.pl/niemieckie-media-w-polsce-lista/) manipulują faktami w taki sposób aby to Polska była na celowniku. Strategia jest prosta, odwrócenie uwagi w celu zyskania na czasie i obwinianie innych za własne problemy. Ostatnio medialne odwrócenie uwagi skupia się na polskiej konstytucji, problemie polsko – żydowskim, holokauście, parawaningu i kotlecie schabowym. Tak jak było by to teraz największym zmartwieniem. O problemie związanymi z incydentami terrorystycznymi owe media mówią delikatnie i ulotnie. I właśnie, dlatego są to incydenty. A co to jest incydent? Zgodnie z definicją słownika polskiego PWN incydent to: „nieprzyjemne wydarzenie” lub „wydarzenie mało ważne”. Incydentalny to: „mający małe znaczenie lub zdarzający się bardzo rzadko” ( https://sjp.pwn.pl/szukaj/incydent.html ). Mam wrażenie, że to słowo całkowicie tuszuje cały przekaz prawdy. Jest to majstersztyk niemieckich speców od socio-manipulacji przekazem. Po pierwsze sytuacja państw goszczących muzułmańskich gości nie ma małego znaczenia a po drugie zamachy zdarzają się dość często. Zresztą co tu mówić, na wojnie incydenty śmiertelne zdarzają się, co chwilę, a nawet regularnie. Nigdy wyjątkowo, bo wyjątek potwierdza regułę. Proszę zwrócić uwagę, że w Wikipedii nie występuje zakazane słowo incydent: https://pl.wikipedia.org/wiki/Incydent

Niektóre incydentów z tego roku są zawarte w artykule Wikipedii: 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Zamachy_terrorystyczne_w_2017 
a tu lista zeszłorocznych:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Zamachy_terrorystyczne_w_2016 
oraz zamachy z krótkim opisem:
http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1045005,zamachy-terrorystyczne-w-europie-w-ostatnich-latach.html . 

Niedawno od problemów z ubogaconą kulturowo zachodnią Europą odżegnała się Anglia w formie brexitu. Pamiętajmy, że Anglicy odczuli problem na własnej skórze i wolą ponieść sankcję (cokolwiek by to znaczyło) niż współuczestniczyć w proklamowaniu wizji kulturowego bogactwa. Tak, więc na czele unijnych mocarstw pozostały tylko te kraje, które nie dopilnowały szczelności własnych granic i pozwoliły zasiedlić własne terytorium przybyszom. I jak na ironię sprawdza się proroctwo muzułmańskie w kwestii hidżry. Od tonącej unii z Grecją u szyi dystansują się też kraje wyszehradzkie z Polską na czele. Czy w geście solidarności powinniśmy przejąć część problemów od sąsiadów czy raczej pomóc sąsiadom otworzyć oczy i zdrowo rozsądkowymi kroplami przemyć ich poprawnie polityczne oczy? To już temat na kolejny artykuł. 

Gracjan Zieliński

Obserwatorzy