piątek, 24 maja 2013

CZY POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA JEST SZKODLIWA?

Poprawność polityczna jest pięknym wynalazkiem ludzkości, objawem jej postępu, humanitaryzmu i empatii ludzkiej. Czy ta sama poprawność polityczna może być z drugiej strony przyczyną upadku rozumu i zapalną konfliktów na niespotykaną skalę? Żyjemy w czasach jednej wielkiej poprawności politycznej, która na każdym kroku jest moderatorem dyskursu publicznego. Więcej z tego pożytku czy szkody?
Poprawność polityczna jest pewnego rodzaju savoir-vivre’m, odnoszącym się do zasad w dyskusji publicznej. I tak jak savoir-vivre zakazuje nam uwalniania gazów jelitowych przy osobach drugich, tak poprawność polityczna zakazuje nam mówienia na Murzyna murzyn.  Jest to pewien kodeks językowy mający na celu poszanowanie drugiej osoby, bądź też całych grup społecznych, które są stroną w danej dyskusji.
Idea poprawności politycznej polegała na niestosowaniu w dyskusji obraźliwych sformułowań, zastępując je bardziej neutralnymi np. murzyn -> afroamerykanin, pedał -> osoba o odmiennej preferencji seksualnej, dziwka -> kobieta lekkich obyczajów.  Takiego rodzaju poprawność polityczna, oparta na eufemizmach, była stosowana od niepamiętnych czasów i to w różnych kwestiach. Wynikała z różnego rodzaju tabu kulturowego, pruderyjności czy norm społecznych.
Nasza obecna poprawności polityczna o której mówimy, narodziła się w krajach zachodnich a dokładnie w USA, mniej więcej w drugiej połowie XX wieku, zaraz po rewolucji seksualnej lat 60-tych. Najbardziej zyskała na sile pod koniec lat 80-tych i 90-tych, kiedy w społeczeństwie znaczącą rolę zaczęły odgrywać wyemancypowane grupy społeczne, które dotychczas były dyskryminowane, bądź były w mniejszości. Poprawność polityczna promowana przez środowiska liberalno-lewicowe, została oparta na autocenzurze politycznej i obyczajowej.
Poprawności polityczna nie odnosi się jedynie na poprawności językowej, ale również całej gamy zachowań i postaw. Schemat wydaje się, zawsze taki sam. W danych warunkach społecznych, jest jakaś grupa, która jest dyskryminowana ze względu na swe: pochodzenie, płeć, rasę, orientację seksualną, religię lub poglądy polityczne. Grupa ta coraz mocniej domaga się równego traktowania względem całego społeczeństwa. Jej postulaty z czasem stają się słuszne i akceptowalne. Grupa ta metodą małych kroków uzyskuje równe prawa. Jednak uzyskując pełnię praw, nie przestaje być dalej mniejszością, stając się nią dobrowolnie. Staje się siłą polityczną która, tak jak inne grupy domaga się coraz większych korzyści dla siebie. Poprawność polityczna ustanawia cenzurę, która sprawia, że grupa ta niepodlega jakiejkolwiek krytyce, doprowadzając, że staje się uprzywilejowana względem pozostałych. Równość zostaje załamana. Każda krytyka uznawana jest za przejaw dyskryminacji i nietolerancji m.in.: szowinizm, homofobia, antysemityzm, rasizm, ksenofobia, faszyzm. Poprawność polityczna staje się swoim zaprzeczeniem, sprawiając, że dyskryminowani stają się dyskryminującymi. Wszystko dzieje się przez to, że tolerancja nie prowadzi do równego traktowania osób, bez względu na swoje cechy, ale domaga się znaku równości właśnie między tymi cechami. Co prowadzi do oczywistych paradoksów.  
Popatrzmy na przykłady, które bardziej unaocznią nam problematykę tego zjawiska. Przez ostatnie miesiące, gorącym tematem w Polsce stała się sprawa związków małżeńskich przez osoby tej samej płci. Poprawność polityczna nakazuje nam równie traktowanie osób, bez względu na swoją orientację seksualną. Jednak czym innym wydaje się równe traktowanie osób jako osób, a co innego równe traktowanie samych orientacji seksualnych. Kampania przeciw Homofobii wydała ostatnio pod patronatem Ministerstwa ds. Równości, podręcznik pod tytułem „Lekcja równości”, adresowany do młodzieży szkolnej. W lekturze tej przeczytamy zarzut, że nasza kultura jest heteroseksualna, co w samym sobie dyskryminuje mniejszości seksualne. Autorzy podają przykład, że zamiast „książę William był obiektem westchnień nastolatek" należy mówić „był obiektem westchnień wielu nastolatek i nastolatków". Według nich, nie wolno zakładać powszechnej heteroseksualności. Taniec poloneza na studniówce uznawany jest za przejaw wrogości wobec gejów. Ponieważ tańczy się go w parze mężczyzna-kobieta.  
Krytyczna opinia w tym temacie, przez poprawność polityczną skazana jest na „homofobię”. Dziś istnieją wielkie lobby homoseksualne, które każdy głos negatywny, eliminuje całkowicie z debaty publicznej. Nie tylko głos krytyczny, ale również osoby je głoszące. Przykładem niech będzie Lech Wałęsa, który skrytykował koncepcję związków partnerskich. Został okrzyknięty homofobem przez społeczność międzynarodową, co doprowadziło do zerwania kilku kontraktów dotyczących wykładów na zagranicznych uczelniach. Pojawiły się słowa o odebraniu Wałęsie nagrody Nobla. W San Francisco domagają się usunięcia nazwy ulicy imienia Lecha Wałęsy!
Gdzie jest granica między równością a śmiesznością? Karykaturalna poprawność polityczna nie odnosi się tylko do orientacji seksualnej. Spójrzmy dalej.
Kobiety stały się pierwszą wyemancypowaną grupą społeczną, która wywalczyła sobie równię praw w społeczeństwie. Przypomnę, że w Szwajcarii kobiety prawo wyborcze uzyskały dopiero w latach 70-tych XX wieku! Polska, która w okresie międzywojennym była bardzo postępowym i nowoczesnym krajem, jako jedna z pierwszych zrównała prawa kobiet i mężczyzn w 1918 roku! Dzięki równouprawnieniu osób, wszelkie podważania pozycji kobiet w społeczeństwie, spotykały się z naganą i z dezaprobatą, skutkując tym, że w  dzisiejszych czasach, nikt na poważanie nie zastanawia się w ilu procentach kobieta jest człowiekiem.
Poprawność polityczna jest logiczna i dosłowna w swej treści, a przez to staje się paradoksalna w swej nachalności. Poprawność polityczna zakazuje dyskryminacji ze względu na płeć. OK. Według poprawności politycznej płeć nie może być żadnym czynnikiem wartościującym. OK. Problemem jest, gdy poprawności polityczna nie dąży do równouprawnienia osób, ale dąży do równouprawnienia płci.  Mamy tu subtelną ale kolosalnie istotną różnicę. Prawidłowa tolerancja powinna dążyć do tego, aby równo traktować danego człowieka, nie kierując się jego płcią. W rzeczywistości, tolerancja dąży do równego traktowania płci. Co w naturalny sposób prowadzi do absurdów. Przecież wiadomo, że mężczyzna nie jest tym samym co kobieta. Mężczyzna nie urodzi dziecka. Kobieta i mężczyzna, różnią się od siebie pod względem fizycznym a niekiedy pod względem psychicznym (mężczyźni są bardziej agresywni, logiczni - kobiety bardziej emocjonalne, wrażliwe). Każda różnica może stać się w pewnych warunkach wartościująca lub dyskryminująca.
Przykładem są parytety, które pod przymusem prawnym, gwarantują kobietom 50% stanowisk na listach wyborczych. I tu pojawia nam się zaprzeczenie równości i kobiecej emancypacji. Kobiety które znajdują się na listach dzięki parytetom, nie zostały umieszczone ze względu na obiektywne czynniki merytoryczne, ale znalazły się na listach dzięki swojej płci. Tylko dlatego, że są płci żeńskiej, znalazły się na liście wyborczej danej partii politycznej. Lista wyborcza jest przymusowo (!) ustawiona według kryterium płci (50% na 50%) a nie, na przykład według innego obiektywnego czynnika (iloraz inteligencji – który z płcią nie ma nic wspólnego). Chociaż mogłyby pojawić się wtedy głosy, że dyskryminujemy osoby mało inteligentne! Już dziś widzimy, że wśród zawodów, które do dziś były uważana za „męskie” możemy spotkać wiele Pań (np. kierowcy autobusów a raczej kierowczynie autobusów). Chociaż feministki nie domagają się parytetów w zawodach takich jak górnik czy szambonurek. Ale to przykłady niepoprawne politycznie, które mogą od razu prowadzić do przyklejenia łatki szowinisty. Poprawność polityczna domaga się równouprawnienia w nazewnictwie. Już dziś Pani Minister Sportu, jest nazywana Pani Ministrą Sportu. Pani Premierka? Pani Prezydentka?  
Zjawisko takie jak ucałowanie kobiety w rękę albo przepuszczenie w drzwiach, na zachodzie jest już niespotykane. A jak się pojawi, jest raczej  nietaktem. Jednak jest przy tym pewna hipokryzja. Mężczyzna który uderzy kobietę, nie jest tak samo traktowany przez sąd i społeczeństwo, jak w przypadku bójki między mężczyznami. Gdzie jest granica równego traktowania? W jakich sytuacjach ją stosować?
Murzyni. W Ameryce nazwanie osobę czarnoskórą per murzyn, może skończyć się bardzo źle. Sądy boją się czasem podejmować pewne decyzje, ponieważ mogą zostać posądzone o pobudki rasowe. Takich niedorzecznych argumentów nie da się obalić.
Żydzi. Naród, który w historii wycierpiał bardzo wiele. Po II Wojnie Światowej naród Żydowski, dzięki poprawności politycznej, stał się grupą „uprzywilejowaną”. Jakakolwiek krytyka zostaje uznana za antysemityzm. „Nie lubię Włochów bo są leniwi”, nie jest tym samym co powiedzenie „nie lubię Żydów bo są chciwi”.  Zakładam, że jednocześnie Włosi i Żydzi poczuliby się urażeni i uznaliby taką wypowiedź za niesprawiedliwą. Jednak poprawność polityczna sprawiłaby, że reszta społeczności bardziej skrytykowałaby naszą niesprawiedliwą opinię wobec tego drugiego narodu. Poprawność polityczna od razu odwołuje się do emocji i prostych kategorii pojęciowych. Kto jest przeciwny Żydom? Faszyści. Wniosek jest taki, że krytykując niesprawiedliwie Żydów, jesteś zaliczany do kręgów faszystowskich. Środowiska krytykujące „Gazetę Wyborczą”, zarzucające jej żydowskie korzenie, uznawane są za środowiska faszyzujące. Obojętnie czy krytyka jest słuszna czy nie. Mniej dyplomatyczna czy też nie, to jednak w kontrargumentacji przypisując łatkę „faszysty”, zamyka się dyskusję w całości. Ponieważ faszyzm jest karany. Tej grupy nie można fałszywie krytykować, ponieważ oszczerstwo wobec tej grupy jest karane. Inne grupy społeczne nie mogą liczyć na takie wsparcie.
Günter Grass, znany niemiecki pisarz, autor „Blaszanego Bębenka”, ostatnio nieźle naraził się Żydom. Skrytykował Izrael, za niezgodne z prawem międzynarodowym posiadanie broni atomowej oraz za konflikt z Palestyną. Reakcja była prosta. Został przez społeczność międzynarodową uznany za antysemitę, którego trzeba wyeliminować z publicznej debaty. Pojawiły się w Niemczech wypowiedzi na szczeblu rządowym, potępiające Grassa i całkowicie odcinające się od jego poglądów.  Grass ma zakaz wstępu na teren Izraela.
Antysemitą mogą stać się nawet sami Żydzi. Zygmunt Bauman, ceniony na całym świecie polski socjolog, żydowskiego pochodzenia, krytycznie wypowiadający się  o obecnej polityce Izraela, został nazwany antysemitą. Niektórzy ironicznie twierdzą, że antysemitą nie jest ten, kto nie lubi Żydów. Antysemitą jest ten, którego Żydzi nie lubią.
Przykładów można doszukiwać się wszędzie, wśród różnych grup społecznych. Zjawisko codzienne i bardzo niebezpieczne - przynajmniej dla wolności, która jest wartością umiłowaną przez wszystkich. Każdy z tych powyższych przykładów nadaje się na osobny temat. Poprawność polityczna jest jak kula śnieżna tocząca się ze szczytu góry, nie zatrzymująca się pod żadnym pretekstem aż do momentu swego rozbicia. Gdzie w tym wszystkim zdrowy rozum? Dlaczego to co ma służyć dobru staje się złe? Czy to wina jakiegoś mechanizmu czy czynnika ludzkiego?
Autor: Adam Krakowiak

3 komentarze:

  1. Brawo, bardzo trafny przykład ilustrujący delikatność wobec mniejszości a piętnujący to co od dawna było wykładnią rozumnej logiki. Aż boję się napisać coś prostego, bo prostacy zaatakują że ich mniejszość zostanie pokrzywiona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo trafnie ujęty temat !!! BRAWO........czekam na następne artykuły

    OdpowiedzUsuń
  3. Na zachodzie poprawność polityczna doprowadziła do zalewu ludnością pochodzenia tureckiego i bliskowschodniego, problemami gospodarki zw. z wypłacaniem im pomocy socjalnej oraz obecnością obcokrajowców na listach wyborczych

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy